„Nieoddana Powieść: Lekcja z Pożyczania”
Spotkania rodzinne zawsze były dla mnie mieszanką radości i niezręczności. Radość płynie z widoku znajomych twarzy, dzielenia się opowieściami i rozkoszowania się pysznym jedzeniem. Niezręczność natomiast wynika z obecności krewnych, których ledwo znam. Jednym z takich krewnych jest Marek, syn kuzyna mojego ojca. Widzimy się tylko podczas Wielkanocy lub Bożego Narodzenia, wymieniając uprzejme uśmiechy i drobne rozmowy.
Podczas minionych Świąt Wielkanocnych, gdy zapach pieczonego kurczaka unosił się w powietrzu, a śmiech rozbrzmiewał w całym domu, znalazłem się w rozmowie z Markiem. Siedzieliśmy obaj na kanapie, z dala od gwarnej kuchni. Nasza rozmowa zaczęła się od zwykłych uprzejmości, ale szybko przeszła na naszą wspólną miłość do książek. Wspomniałem o mojej ulubionej powieści, pięknie oprawionym wydaniu „Wielkiego Gatsby’ego”, które czytałem niezliczoną ilość razy. Oczy Marka rozbłysły zainteresowaniem.
„Wow, zawsze chciałem to przeczytać,” powiedział z autentycznym entuzjazmem w głosie. „Myślisz, że mógłbym ją kiedyś pożyczyć?”
Wahałem się. Książka była dla mnie cenna nie tylko ze względu na swoją treść, ale także ze względu na wspomnienia, które z nią wiązałem. Był to prezent od mojego zmarłego dziadka, a pożyczenie jej wydawało się jakby oddawaniem części niego. Ale Marek wydawał się szczery i nie chciałem wyjść na niegrzecznego czy samolubnego.
„Jasne,” odpowiedziałem niechętnie. „Mogę ją przynieść na Boże Narodzenie.”
Boże Narodzenie nadeszło szybko i zgodnie z obietnicą przyniosłem książkę. Marek był zachwycony i obiecał szybko ją zwrócić. Gdy sezon świąteczny ustąpił miejsca nowemu rokowi, coraz częściej myślałem o książce. Tygodnie zamieniły się w miesiące, a od Marka nie było żadnych wieści.
Zdecydowałem się skontaktować. Prosty SMS wydawał się odpowiedni: „Cześć Marek, mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze! Chciałem tylko zapytać, jak Ci się podoba 'Wielki Gatsby’.”
Mijały dni bez odpowiedzi. Próbowałem do niego zadzwonić, ale od razu przechodziło na pocztę głosową. Moja frustracja rosła wraz z nadejściem wiosny, a książki nadal nie było widać. Zacząłem się zastanawiać, czy kiedykolwiek ją odzyskam.
Na rodzinnym grillu w lipcu w końcu znów zobaczyłem Marka. Przywitał mnie serdecznie, jakby nic się nie stało. Zebrałem odwagę, by zapytać o książkę.
„Ach tak! Książka,” powiedział z zakłopotanym uśmiechem. „Zacząłem ją czytać, ale potem miałem dużo pracy. Oddam Ci ją wkrótce.”
Jego słowa były uspokajające w tamtym momencie, ale gdy lato zamieniło się w jesień, moja cierpliwość się wyczerpała. Stało się jasne, że odzyskanie mojej ukochanej powieści nie było priorytetem dla Marka.
Do Świąt Wielkanocnych następnego roku straciłem nadzieję. Książka przepadła, a wraz z nią mała część mojego związku z dziadkiem. Była to trudna lekcja z pożyczania — czasami rzeczy nie wracają.
Siedząc przy stole obiadowym otoczony rodziną po raz kolejny, zdałem sobie sprawę, że choć materialne przedmioty mogą zostać utracone, wspomnienia, które niosą, pozostają w nas. Mimo rozczarowania postanowiłem pielęgnować te wspomnienia i być bardziej ostrożnym z moimi skarbami w przyszłości.