„Może Nie Przyjdziemy po Niego”: Dlaczego Lekarze Nie Oceniają Tych, Którzy Odmawiają Opieki nad Chorymi Członkami Rodziny
Pracuję na oddziale rehabilitacji neurologicznej w tętniącym życiem szpitalu w Warszawie. Każdego dnia widzimy pacjentów, którzy przeszli udary, urazy mózgu lub inne wyniszczające schorzenia. Naszym zadaniem jest pomóc im odzyskać jak najwięcej niezależności przed wypisem. Jednak rzeczywistość jest taka, że wielu z tych pacjentów jest nadal słabych i zapominalskich, gdy opuszczają naszą opiekę. Potrzebują kogoś, kto ich odbierze i pomoże im wrócić do życia.
Jednym z takich pacjentów był Wiktor. Był to mężczyzna w średnim wieku o surowym wyglądzie, który przypominał nam artystę. Jego ramiona były pokryte tatuażami, a włosy zawsze rozczochrane. Pomimo twardej powierzchowności, Wiktor był dobrym człowiekiem, który przeszedł wiele. Przeszedł ciężki udar, który pozostawił go częściowo sparaliżowanego i z problemami z pamięcią.
Gdy zbliżała się data wypisu Wiktora, zaczęliśmy proces kontaktowania się z jego rodziną. Wspominał o siostrze imieniem Ania, więc zadzwoniłem do niej. Telefon dzwonił kilka razy, zanim w końcu odebrała.
„Halo?” Głos Ani był niepewny.
„Cześć, Aniu. Tu Ruby z oddziału rehabilitacji neurologicznej w Szpitalu św. Marii. Dzwonię w sprawie twojego brata, Wiktora. Jest gotowy do wypisu i potrzebujemy kogoś, kto go odbierze.”
Na drugim końcu linii zapadła długa cisza. „Ja… nie jestem pewna, czy mogę to zrobić,” w końcu powiedziała Ania.
„Czy jest ktoś inny w rodzinie, kto mógłby pomóc?” zapytałem, starając się zachować neutralny ton.
„Nie, to tylko ja,” odpowiedziała. „Ale ja i Wiktor nie rozmawialiśmy od lat. Pokłóciliśmy się i nie sądzę, żebym mogła się nim zająć.”
Zrozumiałem jej wahanie. Opieka nad chorym członkiem rodziny to ogromna odpowiedzialność, zwłaszcza gdy między nimi są nierozwiązane problemy. Ale Wiktor potrzebował kogoś, a czas uciekał.
„Aniu, rozumiem, że to trudne,” powiedziałem delikatnie. „Ale Wiktor naprawdę potrzebuje teraz kogoś do pomocy. Jest nadal bardzo słaby i zapominalski. Jeśli nie możesz go przyjąć, będziemy musieli rozważyć inne opcje.”
„Pomyślę o tym,” powiedziała przed rozłączeniem się.
Minęły dni, a my nadal nie mieliśmy odpowiedzi od Ani. Data wypisu Wiktora minęła, a on pozostał pod naszą opieką. Często pytał o swoją siostrę, jego oczy pełne nadziei, że może po niego przyjdzie.
Pewnego wieczoru, gdy kończyłem swoją zmianę, zobaczyłem Wiktora siedzącego przy oknie i patrzącego na światła miasta. Usiadłem obok niego.
„Czy są jakieś wieści od Ani?” zapytał cicho.
Potrząsnąłem głową. „Przykro mi, Wiktorze. Nie mamy od niej żadnych wiadomości.”
Westchnął głęboko, jego ramiona opadły w geście porażki. „Chyba nie przyjdzie.”
Było to bolesne widzieć go w takim stanie. Pomimo naszych najlepszych starań, aby zapewnić mu potrzebną opiekę, mogliśmy zrobić tylko tyle w ramach szpitala.
Ostatecznie nie mieliśmy innego wyjścia, jak przenieść Wiktora do placówki opieki długoterminowej. Nie było to idealne rozwiązanie, ale jedyne możliwe. Gdy wywożono go z naszego oddziału po raz ostatni, nie mogłem powstrzymać uczucia smutku.
W naszej pracy widzimy to zbyt często. Rodziny rozdzielone przez dawne urazy, niezdolne lub niechętne do zjednoczenia się w czasach potrzeby. Łatwo jest oceniać z zewnątrz, ale prawda jest taka, że każda rodzina ma swoje własne złożoności i problemy.
Historia Wiktora jest surowym przypomnieniem, że nie każdy pacjent ma szczęśliwe zakończenie czekające na niego za drzwiami szpitala. Czasami wszystko, co możemy zrobić, to zapewnić najlepszą możliwą opiekę i mieć nadzieję, że pewnego dnia ich rodziny znajdą sposób na uzdrowienie.