Mój mąż pokłócił się z moją rodziną – czy można jeszcze wszystko naprawić? Moja walka o jedność i spokój w rodzinie
– Nie zamierzam tam wracać, Anka! – Tomek rzucił kluczami na stół, a ja poczułam, jak serce ściska mi się w gardle. W kuchni unosił się jeszcze zapach niedzielnego rosołu, który miał być symbolem rodzinnej zgody, a stał się początkiem najgorszego konfliktu w moim życiu.
Wszystko zaczęło się trzy tygodnie temu, podczas obiadu u moich rodziców. Mama, jak zwykle, nie mogła powstrzymać się od drobnych uszczypliwości pod adresem Tomka. „A może byś w końcu znalazł lepszą pracę? Anka tyle się stara, a ty…” – rzuciła niby żartem, ale wszyscy wiedzieliśmy, że to nie żart. Tomek zacisnął szczęki, próbował się uśmiechnąć, ale widziałam w jego oczach złość. Tata próbował rozładować atmosferę, opowiadając anegdotę z pracy, ale mama nie odpuszczała. W końcu Tomek wstał od stołu, rzucił serwetkę i powiedział: „Nie muszę tego słuchać. Dziękuję za obiad.” Wyszedł trzaskając drzwiami.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Tomek zamknął się w sobie. Przestał rozmawiać o mojej rodzinie, a kiedy próbowałam poruszyć temat, ucinał rozmowę. „Nie chcę o tym gadać. Oni mnie nie szanują.” Z drugiej strony mama dzwoniła codziennie, wypytując, czy już się pogodziliśmy i czy Tomek przeprosi za swoje zachowanie. Czułam się jak rozdzierana na pół – lojalność wobec męża i miłość do rodziców ścierały się we mnie każdego dnia.
Pewnego wieczoru usiadłam na kanapie obok Tomka. Trzymał w ręku kubek z herbatą i patrzył w okno.
– Tomek…
– Nie zaczynaj – westchnął.
– Ale musimy o tym porozmawiać. Nie mogę tak żyć…
– To powiedz swojej mamie, żeby przestała mnie traktować jak nieudacznika! – wybuchł nagle. – Ile razy mam udawać, że mnie to nie rusza?
– Wiem, że to trudne… Ale to moja rodzina. Nie mogę ich po prostu odciąć.
– A ja nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku.
Zamilkliśmy. W tej ciszy słyszałam tylko tykanie zegara i własny przyspieszony oddech. Próbowałam sobie przypomnieć czasy, kiedy wszystko było proste – kiedy rodzice cieszyli się z naszego ślubu, a Tomek żartował z moim tatą przy grillu na działce. Gdzie to wszystko się podziało?
Następnego dnia zadzwoniła mama.
– Aniu, musisz coś zrobić. Tata jest załamany tą sytuacją. Jak on mógł tak wyjść? Przecież to brak szacunku!
– Mamo, proszę cię…
– To on powinien przeprosić!
– Mamo! – przerwałam jej drżącym głosem. – Ty też nie byłaś bez winy.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Chyba powinnaś wybrać, po czyjej jesteś stronie – usłyszałam w końcu.
To zdanie dźwięczało mi w głowie przez cały dzień. Czy naprawdę muszę wybierać? Czy nie mogę być po obu stronach?
W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z biura, Kasia, zauważyła moje roztrzęsienie.
– Coś się stało?
Opowiedziałam jej wszystko. Słuchała uważnie.
– Wiesz… moja siostra miała podobnie. Jej mąż pokłócił się z teściową i przez dwa lata nie rozmawiali ze sobą. Dopiero jak urodziło im się dziecko, coś pękło i zaczęli powoli odbudowywać relacje.
– Ale ja nie chcę czekać dwóch lat…
– Może spróbuj porozmawiać z każdym osobno? Bez emocji?
Wieczorem długo zastanawiałam się nad tym pomysłem. Najpierw spróbowałam z Tomkiem.
– Tomek… wiem, że cię zraniła. Ale czy możemy spróbować jeszcze raz? Może spotkajmy się wszyscy i spokojnie porozmawiajmy?
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Dla ciebie mogę spróbować. Ale jeśli znów zacznie mnie obrażać…
– Porozmawiam z nią wcześniej.
Następnego dnia pojechałam do rodziców sama. Mama była spięta.
– Przyszłaś mnie przekonywać do przeprosin?
– Mamo… czy ty naprawdę nie widzisz, jak bardzo to wszystko nas niszczy?
Mama spuściła wzrok.
– Może przesadziłam… Ale martwię się o ciebie.
– Wiem. Ale Tomek też jest częścią mojej rodziny.
Po długiej rozmowie udało mi się przekonać mamę do spotkania. Ustaliliśmy termin obiadu za tydzień. Przez cały ten czas żyłam w napięciu – bałam się kolejnej awantury, kolejnych łez.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Siedzieliśmy przy stole – ja między Tomkiem a mamą, tata naprzeciwko nas. Atmosfera była gęsta jak śmietana w barszczu.
Mama zaczęła pierwsza:
– Tomek… przepraszam, jeśli cię uraziłam. Czasem mówię za dużo.
Tomek spojrzał na mnie, potem na nią.
– Też przepraszam za swoje zachowanie. Nie powinienem wychodzić w taki sposób.
Poczułam ulgę tak wielką, że aż zakręciło mi się w głowie. Rozmowa była trudna, ale szczera. Po raz pierwszy od dawna miałam nadzieję, że jeszcze wszystko da się naprawić.
Wieczorem leżeliśmy z Tomkiem na kanapie.
– Myślisz, że będzie już dobrze? – zapytałam cicho.
Tomek uśmiechnął się lekko.
– Zobaczymy… Ale przynajmniej spróbowaliśmy.
Czasem zastanawiam się: czy naprawdę trzeba wybierać między rodziną a miłością? Czy można być lojalnym wobec obu stron i nie zatracić siebie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?