„Nie jesteś jak inne babcie” – Historia zapomnianej miłości
– Babciu, dlaczego nie możesz być taka jak inne babcie? – usłyszałam cichy, ale stanowczy głos Julki, mojej wnuczki. Siedziała naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, bawiąc się nerwowo końcówką rękawa bluzy. W jej oczach widziałam coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegłam – wstyd.
Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie słowa. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia: jak trzymałam ją na rękach, kiedy była niemowlęciem, jak uczyłam ją piec szarlotkę, jak tuliła się do mnie po kłótni z rodzicami. A teraz… teraz patrzyła na mnie jak na kogoś obcego.
– Co masz na myśli, kochanie? – zapytałam, starając się, by mój głos nie zadrżał.
– No bo… inne babcie są takie modne, mają smartfony, chodzą z wnukami do kina albo na zakupy. Ty… ty ciągle tylko siedzisz w domu, szydełkujesz i nie rozumiesz nic z tego, co się teraz dzieje – wyznała, spuszczając wzrok.
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Przez chwilę miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale powstrzymałam łzy. Przecież jestem silna. Zawsze musiałam być silna.
Wróciły do mnie obrazy z przeszłości: młoda dziewczyna z małej wsi pod Radomiem, która marzyła o wielkim świecie. Zakochałam się w Staszku, chłopaku z sąsiedztwa. Byliśmy nierozłączni – aż do dnia, gdy jego rodzice postanowili wyjechać do Niemiec. Obiecał, że wróci po mnie. Czekałam dwa lata. Pisał listy coraz rzadziej. W końcu przestał pisać wcale.
Wyszłam za mąż za Adama – dobrego człowieka, choć nigdy nie kochałam go tak jak Staszka. Urodziłam dwójkę dzieci: Kasię i Pawła. Adam pił coraz więcej, a ja coraz częściej płakałam po nocach. Dzieci widziały moje łzy i chyba nigdy mi tego nie wybaczyły.
Kasia wyprowadziła się do Warszawy zaraz po maturze. Paweł został w Radomiu, ale rzadko mnie odwiedzał. Zawsze miał wymówkę: praca, dzieci, remont mieszkania. Zostałam sama w starym domu pełnym wspomnień i ciszy.
Julka była moim promykiem słońca. Kiedy Kasia przyjeżdżała z nią na wakacje, świat nabierał barw. Uczyłam ją wszystkiego, co umiałam: pieczenia chleba, szydełkowania, rozpoznawania ptaków po śpiewie. Śmiałyśmy się razem i płakałyśmy razem.
A teraz…
– Julka, czy naprawdę się mnie wstydzisz? – zapytałam cicho.
Wzruszyła ramionami.
– Po prostu… koleżanki mają inne babcie. Ty jesteś taka… staroświecka.
Zrobiło mi się przykro. Próbowałam zrozumieć jej świat – świat Instagrama, TikToka i wiecznych porównań. Ale ja nie umiałam nawet obsłużyć smartfona bez okularów.
Wieczorem zadzwoniła Kasia.
– Mamo, co się stało? Julka wróciła smutna i nie chce rozmawiać.
– Powiedziała mi dziś coś… co bardzo mnie zabolało – odpowiedziałam drżącym głosem.
– Mamo, ona dorasta. Dla niej wszystko jest teraz ważniejsze niż rodzina – westchnęła Kasia. – Nie bierz tego do siebie.
Ale jak miałam tego nie brać do siebie? Przecież całe życie poświęciłam rodzinie. Zrezygnowałam z własnych marzeń, żeby dzieci miały lepiej niż ja.
Następnego dnia poszłam na targ po warzywa. Spotkałam tam panią Zofię.
– Co taka smutna jesteś, Marysiu? – zapytała.
Opowiedziałam jej o rozmowie z Julką.
– Ach, te młode… – pokiwała głową pani Zofia. – Moja wnuczka też już prawie mnie nie odwiedza. Tylko telefon w ręku i ciągle gdzieś się spieszy.
Poczułam ulgę – nie jestem sama w tym bólu. Ale czy to wystarczy?
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym, gdzie popełniłam błąd. Czy powinnam była być bardziej nowoczesna? Czy powinnam była walczyć o siebie zamiast o innych?
Kilka dni później zadzwoniła Julka.
– Babciu… mogę przyjechać?
Serce mi zabiło mocniej.
– Oczywiście! – odpowiedziałam od razu.
Przyjechała wieczorem. Siedziałyśmy razem przy herbacie.
– Babciu… przepraszam za tamto. Nie chciałam cię zranić – powiedziała cicho.
– Wiem, kochanie. Ale twoje słowa bardzo mnie zabolały.
Julka spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– W szkole wszyscy się przechwalają swoimi babciami… a ja czasem czuję się inna przez to, że ty jesteś taka… inna.
Uśmiechnęłam się smutno.
– Może właśnie dlatego jesteś wyjątkowa?
Przytuliła mnie mocno.
– Babciu… nauczysz mnie jeszcze raz robić na szydełku?
Łzy popłynęły mi po policzkach. Tak bardzo bałam się ją stracić…
Od tamtej pory spotykamy się częściej. Julka czasem pokazuje mi swoje ulubione aplikacje na telefonie, a ja uczę ją piec chleb i robić przetwory na zimę. Powoli uczymy się siebie na nowo.
Ale gdzieś w środku nadal czuję żal – do siebie i do świata. Czy naprawdę musimy udawać kogoś innego, by być kochanym? Czy to ja zawiodłam jako matka i babcia?
Czasem patrzę na stare zdjęcia i pytam samą siebie: czy gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym coś inaczej? A może właśnie ta moja „inność” jest największym darem dla mojej rodziny?
Czy Wy też czasem czujecie się niezrozumiani przez swoich najbliższych? Czy warto zmieniać siebie dla innych?