Jedno zdjęcie z naszego ślubu zburzyło wszystko, w co wierzyłam przez 30 lat. Czy całe moje małżeństwo było kłamstwem?
— Mamo, a co to za album? — zapytała Zosia, wyciągając rękę w stronę najwyższej półki regału. Przez chwilę zawahałam się, patrząc na gruby, zakurzony tom. Od lat nikt go nie otwierał. — To nasz ślubny — odpowiedziałam cicho, czując jak serce zaczyna mi bić szybciej. — Chcesz zobaczyć?
Usiadłyśmy razem na kanapie. Zosia miała już osiemnaście lat, a ja czułam się przy niej jak staruszka. Otworzyłam album i nagle przeniosłam się o trzydzieści lat wstecz. Biała suknia, uśmiechnięte twarze, tata — wtedy jeszcze młody, z błyskiem w oku. Wszystko wydawało się takie niewinne, czyste, szczęśliwe.
Przewracałyśmy kolejne strony. Zosia śmiała się z fryzur ciotek i wujków, a ja próbowałam nie myśleć o tym, jak bardzo wszystko się zmieniło. I wtedy zobaczyłam to zdjęcie.
Było zrobione tuż po ceremonii, na schodach kościoła. Ja — szczęśliwa, zapatrzona w Marka. On — obejmuje mnie ramieniem, ale jego wzrok… nie patrzył na mnie. Patrzył gdzieś poza kadr, z wyrazem twarzy, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. Smutek? Strach? A może poczucie winy?
Zosia nie zauważyła mojego napięcia. — Ale byliście piękni! — powiedziała beztrosko. Ja jednak nie mogłam oderwać wzroku od Marka na tym zdjęciu. Przypomniałam sobie tamten dzień. Wydawało mi się wtedy, że wszystko jest idealnie. Ale czy na pewno?
Wieczorem, kiedy Zosia poszła do swojej przyjaciółki, usiadłam sama z albumem. Przeglądałam zdjęcia jedno po drugim, szukając czegoś, czego wcześniej nie widziałam. Na kilku innych fotografiach Marek też był dziwnie nieobecny. Uśmiechał się do gości, ale jego oczy były puste.
Zaczęłam przypominać sobie drobne szczegóły z tamtego dnia. Jak długo rozmawiał przez telefon tuż przed ceremonią? Dlaczego jego świadek, Tomek, był taki spięty? I dlaczego mama Marka płakała nie tylko ze wzruszenia?
Nie mogłam zasnąć tej nocy. Leżałam obok Marka i słuchałam jego spokojnego oddechu. Po trzydziestu latach wspólnego życia znałam każdy jego gest, każdy tik nerwowy. Ale teraz wydawało mi się, że przez cały ten czas coś przede mną ukrywał.
Rano postanowiłam porozmawiać z Tomkiem. Spotkaliśmy się w kawiarni na rynku.
— Tomek… — zaczęłam niepewnie. — Czy pamiętasz nasz ślub? Chciałabym cię o coś zapytać.
Tomek spojrzał na mnie zaskoczony, ale szybko opanował emocje.
— Jasne, pamiętam wszystko jak dziś — odpowiedział z wymuszonym uśmiechem.
— Czy coś się wtedy wydarzyło? Coś… o czym powinnam wiedzieć?
Zawahał się przez chwilę. — Dlaczego pytasz?
— Bo mam wrażenie, że Marek był wtedy… inny. Na zdjęciach wygląda na przestraszonego albo smutnego.
Tomek spuścił wzrok i zaczął bawić się łyżeczką od kawy.
— To nie moja sprawa — powiedział w końcu cicho. — Ale jeśli chcesz znać prawdę, powinnaś porozmawiać z Markiem.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Marek siedział w salonie i czytał gazetę.
— Musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
— O co chodzi?
— O nasz ślub. O to, co wtedy czułeś.
Przez chwilę milczał. Potem odłożył gazetę i westchnął ciężko.
— Myślałem, że już nigdy do tego nie wrócimy — powiedział cicho.
— Do czego?
— Do tego dnia… Do tego wszystkiego, co wtedy się wydarzyło.
Patrzyliśmy na siebie długo w milczeniu. W końcu Marek zaczął mówić:
— Dzień przed ślubem dowiedziałem się czegoś, co mną wstrząsnęło. Mój ojciec miał romans przez wiele lat. Mama dowiedziała się o wszystkim właśnie wtedy i chciała odwołać całą uroczystość. Byłem rozdarty… Nie wiedziałem, czy powinienem ci o tym powiedzieć, czy udawać, że nic się nie stało.
Słuchałam go w osłupieniu.
— Ale dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?
— Bałem się… Bałem się, że to wszystko zniszczy naszą rodzinę jeszcze zanim ona powstanie.
Poczułam łzy napływające do oczu. Przez tyle lat żyliśmy razem, a ja nie wiedziałam o najważniejszym sekrecie jego rodziny.
Przez kolejne dni chodziłam jak we śnie. Zaczęłam zastanawiać się nad wszystkim: naszym małżeństwem, wspólnymi chwilami, nawet nad tymi drobnymi sprzeczkami o codzienność. Czy naprawdę znaliśmy się tak dobrze? Czy można zbudować szczęście na niedopowiedzeniach i tajemnicach?
Wieczorem usiadłam sama przy stole i patrzyłam na stare zdjęcia rozłożone przed sobą. Zosia wróciła do domu i spojrzała na mnie pytająco.
— Mamo, wszystko w porządku?
Uśmiechnęłam się smutno.
— Czasem jedno zdjęcie potrafi zmienić wszystko — powiedziałam cicho.
A teraz pytam sama siebie: czy lepiej znać całą prawdę o bliskich, nawet jeśli boli? Czy może czasem lepiej zostawić przeszłość za sobą i żyć dalej? Co wy byście zrobili na moim miejscu?