Gdy wszystko runęło: Opowieść Hanny o zdradzie, stracie i poszukiwaniu siebie

– Hanna, musimy porozmawiać – usłyszałam głos Marka, mojego męża, kiedy wróciłam do domu z pracy. Był piątkowy wieczór, a ja już w drzwiach poczułam, że coś jest nie tak. W kuchni pachniało kawą, ale w powietrzu wisiała jakaś dziwna, ciężka cisza. Marek siedział przy stole, nerwowo obracając w palcach filiżankę. Jego wzrok był nieobecny, a twarz napięta. – Co się stało? – zapytałam, próbując ukryć niepokój.

Nie odpowiedział od razu. Przez chwilę patrzył na mnie tak, jakby widział mnie po raz pierwszy. – Hanna… Ja… Nie wiem, jak to powiedzieć. Poznałem kogoś. Jest młodsza ode mnie. Przepraszam.

W jednej chwili świat zawirował mi przed oczami. Miałam 49 lat, dwoje dorosłych dzieci – Agatę i Pawła – i mężczyznę, którego kochałam od ponad dwudziestu pięciu lat. Wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwi. Że przetrwaliśmy już wszystko: trudne początki, kredyty, choroby dzieci, śmierć mojej mamy. A teraz? Teraz Marek wybrał młodszą kobietę i zniszczył wszystko, co razem budowaliśmy.

Nie pamiętam dokładnie, co odpowiedziałam. Chyba nic. Po prostu wyszłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Siedziałam na zimnych kafelkach i płakałam tak cicho, żeby dzieci nie usłyszały. Chociaż były już dorosłe i mieszkały osobno, wciąż czułam się odpowiedzialna za ich spokój.

Następne dni były jak koszmar na jawie. Marek spakował się szybko i wyprowadził do niej – do tej młodej dziewczyny z Poznania, którą poznał w pracy. Agata zadzwoniła do mnie wieczorem: – Mamo, co się dzieje? Tata nie odbiera telefonu.

Nie umiałam jej odpowiedzieć. W końcu powiedziałam prawdę. Usłyszałam w słuchawce tylko cichy szloch. Paweł przyszedł następnego dnia z butelką wina i milczał przez pół wieczoru. W końcu powiedział: – Mamo, nie zasłużyłaś na to.

Ale czy naprawdę nie zasłużyłam? Przez kolejne tygodnie analizowałam każdy szczegół naszego małżeństwa. Czy byłam zbyt skupiona na dzieciach? Czy za mało dbałam o siebie? Może powinnam była częściej wychodzić z Markiem do kina albo na spacer nad Wartę? Może powinnam była bardziej go słuchać?

W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku. Koleżanki z urzędu gminy patrzyły na mnie ze współczuciem, ale nikt nie miał odwagi zapytać wprost. Tylko Basia, moja przyjaciółka od lat, przyszła do mnie wieczorem z ciastem drożdżowym i powiedziała: – Hanna, on jest głupi. Ty jesteś silna.

Ale ja nie czułam się silna. Czułam się stara, niepotrzebna i zdradzona. Każda rzecz w domu przypominała mi Marka: jego ulubiony kubek z napisem „Najlepszy tata”, sweter rzucony na fotel, zdjęcia z wakacji nad morzem.

Najgorzej było w niedziele rano. Zawsze robiliśmy wtedy razem śniadanie: jajecznica z pomidorami, świeże bułki z piekarni na rynku. Teraz jadłam sama przy stole i patrzyłam przez okno na ogród, który kiedyś pielęgnowaliśmy razem.

Dzieci próbowały mnie wspierać na swój sposób. Agata zaproponowała wspólny wyjazd do Krakowa: – Oderwiesz się trochę od tego wszystkiego. Paweł chciał remontować mi kuchnię – chyba po to, żeby mieć pretekst do częstszych wizyt.

Ale ja nie chciałam wyjeżdżać ani remontować kuchni. Chciałam tylko cofnąć czas.

Pewnego dnia spotkałam Marka na rynku. Szliśmy obok siebie jak obcy ludzie. On był z nią – młodą brunetką o długich włosach i szerokim uśmiechu. Zobaczył mnie i spuścił wzrok.

Wieczorem zadzwonił: – Hanna, przepraszam cię za wszystko. Wiem, że cię zraniłem.

Nie odpowiedziałam mu wtedy niczego ważnego. Co miałam powiedzieć? Że tęsknię? Że nienawidzę go za to wszystko?

Minęły miesiące. Powoli zaczęłam uczyć się żyć sama. Zapisałam się na jogę w domu kultury, zaczęłam chodzić na spacery z psem sąsiadki. Basia namówiła mnie na wyjazd do teatru do Poznania.

Któregoś wieczoru usiadłam przy stole z Agatą i Pawłem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym: o pracy Agaty w szkole, o planach Pawła na wakacje nad jeziorem. Nagle poczułam coś dziwnego – spokój.

Może życie bez Marka nie będzie takie straszne? Może jeszcze coś dobrego mnie spotka?

Czasem patrzę w lustro i widzę zmarszczki wokół oczu, których wcześniej nie zauważałam. Ale widzę też kobietę, która przetrwała coś bardzo trudnego.

Czy można wybaczyć zdradę? Czy można jeszcze zaufać drugiemu człowiekowi? Nie wiem… Ale wiem jedno: życie potrafi zaskoczyć nawet wtedy, gdy wydaje się już skończone.