Kiedy wyszłam za mąż za Andrzeja, jego matka, Debora, była za granicą w poszukiwaniu lepszego życia. Mieszkaliśmy w jej mieszkaniu, a życie było bajką, dopóki nie zdecydowała się wrócić
Zanim zawarłam związek małżeński z Andrzejem, doskonale zdawałam sobie sprawę, że nieobecność jego matki, Debory, była dla nas błogosławieństwem w przebraniu. Przez lata pracowała ona w Kanadzie, a podczas naszego narzeczeństwa znałam ją tylko z rozmów telefonicznych i opowieści Andrzeja. Mieszkaliśmy w jej mieszkaniu, ciesząc się życiem młodej pary, aż zdecydowała się wrócić do domu. Wtedy nasze życie rodzinne uległo drastycznej zmianie.