Między nożyczkami a oczekiwaniami: Historia Ewy, Kasi i babci Bronisławy

— A cóż to za pomocnik się zjawił? — usłyszałam, zanim jeszcze zdążyłam zamknąć za sobą drzwi salonu. Głos babci Bronisławy przeszył powietrze jak ostrze moich nowych nożyczek. Stała przy recepcji, oparta o laskę, z miną tak srogą, jakby właśnie przyłapała mnie na czymś nieprzyzwoitym. Kasia, moja żona, próbowała ją zagadać, ale babcia była nieugięta.

— Dzień dobry, pani Bronisławo — odpowiedziałam, starając się brzmieć uprzejmie, choć w środku czułam się jak dziecko przy tablicy. — Przyszłam pomóc Kasi w salonie.

Babcia zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów. — Pomóc? Ty? A co ty możesz wiedzieć o prawdziwej pracy? — prychnęła. — Fryzjerka… Kiedyś to były zawody! Lekarz, nauczycielka… A teraz? Golarze i malarki paznokci!

Kasia spojrzała na mnie przepraszająco. Wiedziałam, że dla niej to też nie jest łatwe. Od kiedy otworzyłyśmy razem ten salon na Pradze, babcia Bronisława nie przestawała komentować naszych wyborów. Dla niej byłam tylko „tą od Kasi”, a nasza praca — czymś wstydliwym.

— Babciu, Ewa jest świetną fryzjerką. Klientki ją uwielbiają — próbowała tłumaczyć Kasia.

— Klientki! — babcia machnęła ręką. — Kiedyś kobieta miała być przy mężu, a nie biegać z nożyczkami po mieście!

Zacisnęłam dłonie na uchwycie szczotki. W głowie kłębiły mi się myśli: „Czy zawsze będę musiała udowadniać swoją wartość? Czy kiedykolwiek zaakceptuje mnie jako część rodziny?” Przez chwilę miałam ochotę wyjść i nigdy nie wracać.

Ale zostałam. Przez cały dzień czułam na sobie jej wzrok. Każdy ruch, każde słowo oceniane było przez pryzmat jej oczekiwań i dawnych wartości. Gdy podcięłam włosy starszej pani, babcia mruknęła pod nosem: — Zobaczymy, czy jej się spodoba.

Po południu salon opustoszał. Kasia zamknęła drzwi na klucz i usiadła obok mnie na kanapie.

— Przepraszam cię za babcię — powiedziała cicho. — Ona już taka jest. Całe życie walczyła o swoje i teraz nie umie inaczej.

— Wiem — odpowiedziałam. — Ale czasem mam wrażenie, że nigdy nie będę dla niej wystarczająco dobra.

Kasia przytuliła mnie mocno. — Dla mnie jesteś najlepsza. I dla naszych klientek też.

Wieczorem wróciłyśmy do domu. Babcia została na noc u nas, bo miała następnego dnia wizytę u lekarza. Przy kolacji atmosfera była napięta jak struna. Babcia opowiadała o dawnych czasach: jak to jej mąż pracował w hucie, jak ona sama była przewodniczącą komitetu osiedlowego.

— A wy? Co wy wiecie o życiu? — rzuciła nagle. — Wszystko wam podane na tacy.

Nie wytrzymałam.

— Babciu, my też ciężko pracujemy. Salon to nie tylko czesanie i plotki. To rachunki, podatki, stres… — głos mi zadrżał.

Babcia spojrzała na mnie zaskoczona. — A ty co taka odważna? Myślisz, że jak masz żonę, to już ci wszystko wolno?

Zapadła cisza. Kasia ścisnęła moją dłoń pod stołem.

— Babciu, Ewa jest moją rodziną. I chcę, żebyś ją zaakceptowała — powiedziała stanowczo.

Babcia milczała przez dłuższą chwilę. Potem wstała od stołu i wyszła do swojego pokoju.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, ile jeszcze razy będę musiała walczyć o swoje miejsce w tej rodzinie. Czy kiedykolwiek przestanę być „tą obcą”?

Następnego dnia rano babcia przyszła do kuchni wcześniej niż zwykle. Usiadła naprzeciwko mnie i przez chwilę patrzyła w okno.

— Wiesz… Może ja już za stara jestem na te wasze nowoczesności — powiedziała cicho. — Ale widzę, że Kasi dobrze z tobą. Może kiedyś się przyzwyczaję.

To nie było pełne przebaczenie ani akceptacja. Ale był to pierwszy krok.

Od tamtej pory babcia rzadziej komentowała moje ubrania czy zawód. Czasem nawet zapytała o nowe trendy we fryzjerstwie albo poprosiła o podcięcie grzywki.

Ale wciąż czuję ten ciężar oczekiwań i tradycji na swoich barkach. Wciąż zastanawiam się: ile trzeba odwagi, by być sobą w świecie, który oczekuje od ciebie czegoś zupełnie innego?

Czy naprawdę można zmienić czyjeś serce? A może wystarczy po prostu być wytrwałym i wierzyć w siebie?