Oddałem Mamę do Domu Opieki. Czy Kiedykolwiek Sobie Wybaczę?
– Mamo, proszę… nie rób mi tego – wyszeptałem, patrząc na jej zaciśnięte usta i oczy, w których widziałem już tylko cień tej kobiety, którą znałem całe życie. Siedziała na wytartym fotelu w pokoju, który jeszcze pachniał świeżą farbą i czymś sterylnym, obcym. Za oknem szarzało, a ja czułem, jakby ktoś ściskał mi gardło od środka.
– Ty mnie tu zostawiasz, Piotrek? – Jej głos był cichy, ale każde słowo wbijało się we mnie jak nóż. – Przecież obiecałeś tacie, że się mną zajmiesz.
Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Przez chwilę miałem ochotę rzucić wszystko i zabrać ją z powrotem do naszego starego mieszkania na Pradze. Ale wiedziałem, że nie dam rady. Od miesięcy nie spałem po nocach, biegałem między pracą a domem, próbując pogodzić opiekę nad mamą z wychowaniem dwójki dzieci i problemami w małżeństwie. Moja żona, Kasia, coraz częściej patrzyła na mnie z wyrzutem.
– Piotrek, nie możemy tak dalej żyć – mówiła wieczorami, kiedy mama już spała. – Dzieci cię nie widzą, ja cię nie widzę. Ty sam siebie nie widzisz.
Ale jak miałem zostawić mamę? Po śmierci taty została sama. Zawsze była silna, dumna, nigdy nie prosiła o pomoc. Aż do dnia, kiedy przewróciła się w łazience i złamała biodro. Od tego czasu wszystko się posypało: rehabilitacja, leki, coraz większa dezorientacja. Zaczęła zapominać imiona wnuków, gubiła się na własnym osiedlu.
Pamiętam dzień, kiedy zadzwoniła sąsiadka: – Panie Piotrze, pani Maria chodzi po klatce i pyta o pana tatę…
Wtedy pierwszy raz poczułem strach. Strach przed tym, co będzie dalej. Przed tym, że nie dam rady.
Ostatnie tygodnie były koszmarem. Mama coraz częściej była agresywna, krzyczała na dzieci, oskarżała Kasię o kradzież pieniędzy. Ja wracałem z pracy i znajdowałem ją płaczącą w kuchni albo zamkniętą w łazience. Dzieci zaczęły się jej bać.
– Tato, babcia jest dziwna – szeptała Zosia. – Krzyczała na mnie, że jestem obca.
Wtedy zacząłem szukać pomocy. Najpierw pielęgniarka środowiskowa – ale przychodziła tylko raz w tygodniu. Potem opiekunka – ale mama jej nie znosiła. W końcu lekarz powiedział wprost:
– Panie Piotrze, pańska mama wymaga całodobowej opieki. Pan się wykończy.
Decyzja o domu opieki była najtrudniejsza w moim życiu. Przeglądałem oferty po nocach, czytałem opinie w internecie, rozmawiałem z rodziną. Siostra mieszka w Niemczech – od lat nie miała kontaktu z mamą. Brat? Zawsze miał swoje sprawy ważniejsze niż rodzina.
Kiedy powiedziałem mamie o domu opieki, spojrzała na mnie tak, jakby pierwszy raz mnie widziała.
– Ty mnie tu oddasz jak starego psa? – zapytała cicho.
Nie odpowiedziałem. Po prostu płakałem razem z nią.
Dzień przeprowadzki pamiętam jak przez mgłę. Kasia próbowała być silna dla mnie i dzieci, ale widziałem łzy w jej oczach. Mama milczała przez całą drogę samochodem. W domu opieki przyjęła ją pielęgniarka – pani Halina, kobieta o ciepłych oczach i mocnych rękach.
– Proszę się nie martwić, panie Piotrze – powiedziała cicho. – Tu będzie miała dobrą opiekę.
Ale ja wiedziałem swoje. Żaden dom opieki nie zastąpi rodziny.
Od tamtej pory minęły trzy miesiące. Każdego dnia budzę się z poczuciem winy. Dzwonię do mamy codziennie – czasem odbiera, czasem nie poznaje mojego głosu.
– Piotrek? To ty? Kiedy przyjedziesz?
Jeżdżę do niej co tydzień z dziećmi i Kasią. Czasem jest pogodna i uśmiechnięta, czasem patrzy na mnie jak na obcego człowieka.
Najgorzej jest wieczorami. Leżę w łóżku i słyszę jej głos:
– Obiecałeś tacie…
Kasia próbuje mnie pocieszać:
– Zrobiłeś wszystko, co mogłeś. Nie jesteś sam.
Ale ja wiem swoje. Wiem, że zawiodłem ją i siebie.
Ostatnio dzieci zaczęły pytać:
– Tato, dlaczego babcia mieszka w tym domu?
Nie wiem, co im odpowiadać. Że czasem miłość to też trudne decyzje? Że nie zawsze możemy być bohaterami?
Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy naprawdę zrobiłem dobrze? Czy kiedykolwiek sobie wybaczę?
A może to tylko wygodna ucieczka od odpowiedzialności?
Czy ktoś z was też musiał podjąć taką decyzję? Jak sobie z tym poradziliście?