Czy naprawdę można mnie ignorować? Historia Weroniki i jej walki o zauważenie
„Jak można mnie nie zauważyć?” – syknęła Weronika, trzaskając szminką o blat łazienkowej szafki. Stałam obok niej, udając, że poprawiam fryzurę, ale tak naprawdę obserwowałam jej odbicie w lustrze. Weronika zawsze była pewna siebie, głośna, zarażająca energią. Ale dziś widziałam w jej oczach coś innego – cień niepewności, którego nigdy wcześniej nie dostrzegałam.
– Może po prostu nie jest twoim typem? – rzuciłam ostrożnie, mając na myśli Pawła z naszego działu IT, który od kilku tygodni był obiektem jej westchnień.
Weronika spojrzała na mnie z wyrzutem. – Każdy jest moim typem, jeśli tylko tego chcę. A Paweł… On nawet nie wie, co traci! – Wzięła głęboki oddech i poprawiła włosy. – Nic nie szkodzi, niedługo impreza firmowa, tam na pewno go zdobędę!
Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Znałam Weronikę od liceum i wiedziałam, że kiedy coś sobie postanowi, nie ma dla niej przeszkód. Ale tym razem czułam, że gra toczy się o coś więcej niż tylko o męską uwagę. Weronika od kilku miesięcy była przytłoczona problemami w domu – jej matka zachorowała na depresję, ojciec coraz częściej znikał z domu pod pretekstem nadgodzin. Weronika udawała przed światem, że wszystko jest w porządku, ale ja widziałam, jak bardzo potrzebuje potwierdzenia swojej wartości.
Nadszedł dzień imprezy. Sala konferencyjna zamieniła się w kolorowe morze balonów i światełek. Weronika pojawiła się w czerwonej sukience, która przyciągała wzrok wszystkich mężczyzn. Uśmiechała się szeroko, żartowała głośno i flirtowała z każdym, kto się napatoczył. Ale Paweł? Paweł siedział z boku, rozmawiając cicho z Magdą z księgowości.
– Widzisz to? – szepnęła mi do ucha Weronika, kiedy tylko zauważyła ich razem. – Ona nawet nie umie się śmiać z jego żartów! – Zacięła usta i ruszyła w ich stronę.
Przez chwilę obserwowałam tę scenę jak w zwolnionym tempie. Weronika przysiadła się do Pawła i Magdy, zaczęła opowiadać anegdoty, śmiać się głośno i dotykać ramienia Pawła przy każdej okazji. Paweł był uprzejmy, ale wyraźnie spięty. Magda patrzyła na Weronikę z mieszaniną podziwu i zazdrości.
Po godzinie Weronika wróciła do mnie roztrzęsiona.
– On mnie ignoruje! – wykrzyknęła. – Jak można mnie ignorować?
– Może… po prostu nie jest gotowy na nową znajomość? – próbowałam ją pocieszyć.
– Albo ma kogoś innego! – Weronika spojrzała na mnie z rozpaczą. – Przecież robiłam wszystko! Nawet Magda już się wycofała!
Wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Paweł podszedł do nas i powiedział cicho:
– Weroniko… Możemy porozmawiać?
Weronika natychmiast się wyprostowała i ruszyła za nim do pustego korytarza. Stałam przez chwilę sama, czując narastające napięcie.
Po kilku minutach wróciła. Jej twarz była blada jak ściana.
– Powiedział mi… że nie lubi być w centrum uwagi. Że czuje się przytłoczony moją energią. Że… że nie chce mnie ranić, ale nie jest zainteresowany.
Objęłam ją bez słowa. Weronika po raz pierwszy od dawna pozwoliła sobie na łzy.
– Wiesz… – wyszeptała – zawsze myślałam, że jeśli będę wystarczająco głośna, wystarczająco piękna, to nikt mnie nie przeoczy. Ale może… może czasem trzeba po prostu być sobą?
Po imprezie Weronika długo nie mogła dojść do siebie. Przestała malować usta na czerwono, rzadziej wychodziła ze mną na kawę. W pracy była cicha i skupiona. Martwiłam się o nią coraz bardziej.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie późnym wieczorem.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła drżącym głosem. – Wiesz… Mama trafiła do szpitala. Tata wyprowadził się do swojej siostry. Czuję się taka… niewidzialna. Nawet ty mnie ostatnio unikasz.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Przepraszam… Nie chciałam ci dokładać problemów – szepnęłam.
– Po prostu… chciałam być dla kogoś ważna – powiedziała Weronika przez łzy. – Chciałam poczuć, że ktoś mnie widzi.
Wtedy zrozumiałam, jak bardzo samotna była przez cały ten czas. Jej pewność siebie była tylko maską, za którą ukrywała strach przed odrzuceniem.
Kilka tygodni później Weronika zaczęła chodzić na terapię. Powoli odzyskiwała dawny blask, ale już nie ten sztuczny, wymuszony uśmiech – tylko prawdziwy spokój w oczach.
Czasem zastanawiam się, ile osób wokół nas nosi podobne maski. Ile razy ignorujemy czyjeś wołanie o pomoc tylko dlatego, że wydaje nam się silny?
Czy naprawdę można kogoś ignorować? A może to my sami czasem stajemy się niewidzialni dla tych, którzy najbardziej nas potrzebują?