„List do kochanki mojego męża — Pięć lat później: Teraz jesteś tylko złym wspomnieniem”
Droga Dagmaro,
Minęło pięć lat odkąd odkryłam romans między tobą a Wojciechem. Pamiętam ten dzień dokładnie, jakby to była scena z filmu, który oglądałam w kółko, niechętnie. Szok, niedowierzanie, miażdżący ciężar zdrady — wszystko to wciąż pozostaje w mojej pamięci, jak uporczywy duch, który odmawia zniknięcia.
Nigdy nie mogłam zwrócić się do ciebie po imieniu, Dagmaro. Dla mnie zawsze byłaś „ona”, cień, który wkradł się do naszego życia i niemal rozerwał naszą rodzinę. Wojciech nie był niewinny, oczywiście. Jego działania były jego własne i musiał żyć z konsekwencjami. Ale ten list nie jest o nim. To o tobie i roli, którą odegrałaś w tym bolesnym dramacie.
Wiedziałaś, że jest żonaty, wiedziałaś o mnie, Aurorze, jego żonie od piętnastu lat. Wiedziałaś o Natalii i Zbyszku, naszych dzieciach, które właśnie zaczynały radzić sobie ze złożonościami gimnazjum, kiedy uwaga ich ojca przesunęła się od rodzinnych kolacji i szkolnych przedstawień do potajemnych spotkań i tajnych wiadomości.
Często zastanawiałam się, co przechodziło ci przez myśl w tamtych dniach. Czy myślałaś o bólu, który sprawiałaś? Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się nad życiami, które burzyłaś? Czy może dreszcz zakazanego był zbyt porywający, by go ignorować?
Minęło pięć lat, a rany powoli zamieniły się w blizny — widoczne, namacalne, ale już nie surowe. Wojciech i ja już nie jesteśmy razem. Zaufanie, które zostało złamane, nigdy nie mogło być w pełni naprawione, i choć próbowaliśmy dla Natalii i Zbyszka, ostatecznie było to na próżno. Wspólnie wychowujemy dzieci, utrzymując cywilizowaną fasadę dla naszych dzieci, które niczego takiego nie zasłużyły.
Co do ciebie, Dagmaro, słyszałam, że szybko poszłaś dalej po tym, jak Wojciech zakończył wasz związek. Być może nasze małżeństwo nie było pierwszym, które zakłóciły twoje działania, ani ostatnim. Nie wiem, gdzie teraz jesteś, ani nie chcę wiedzieć. Jesteś rozdziałem, który jest zamknięty, książką, której żałuję, że kiedykolwiek przeczytałam.
Piszę ten list nie z nienawiści czy złośliwości, ale jako ostateczny akt odpuszczenia. Przyznając ból i przeszłość, mam nadzieję zostawić to, gdzie należy — za mną. Teraz jesteś tylko złym wspomnieniem, lekcją nauczoną najtrudniejszym sposobem.
Dla każdego, kto znajduje się w podobnej sytuacji, wiedzcie: ból ustępuje, życie toczy się dalej, a wy jesteście silniejsi, niż myślicie. A tobie, Dagmaro, nie mam już nic więcej do powiedzenia.
Z poważaniem,
Aurora