Miłość, Zazdrość i Rozpad: Jak Śmierć Mamy Rozdarła Naszą Rodzinę

– Znowu to robisz, Anka! – krzyknęła moja siostra Marta, trzaskając drzwiami kuchennymi. – Zawsze musisz mieć ostatnie słowo!

Stałam przy zlewie, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, próbując zmyć z talerzy nie tylko resztki obiadu, ale i ciężar ostatnich tygodni. Woda ściekała mi po nadgarstkach, a w głowie dudniły słowa Marty. Odkąd mama odeszła, każda rozmowa zamieniała się w kłótnię. Każdy gest był podejrzany, każde spojrzenie – pełne żalu lub oskarżenia.

Mama zmarła nagle, na zawał. Była sercem naszego domu w Lublinie – ciepłym, choć czasem zbyt surowym. Tata od tamtej pory zamknął się w sobie, a my z Martą zostałyśmy same ze swoimi emocjami. Wydawało mi się, że powinnyśmy być dla siebie wsparciem, ale zamiast tego staliśmy się sobie obcy.

Pamiętam dzień pogrzebu. Stałyśmy z Martą obok siebie, obie w czarnych płaszczach, ale każda z nas była gdzie indziej. Marta płakała głośno, ja nie mogłam wydusić z siebie łzy. Ludzie szeptali: „Anka taka zimna…”, „Marta zawsze była tą wrażliwszą…”.

Po powrocie do domu tata zamknął się w swoim pokoju. Siedziałam wtedy na schodach i słyszałam, jak Marta rozmawia przez telefon z ciotką Haliną:
– Ona nawet nie płakała! Jakby jej nie zależało…

Zacisnęłam pięści. Nikt nie wiedział, ile nocy przepłakałam w poduszkę. Nikt nie widział, jak rozmawiam z mamą w myślach, błagając ją o radę.

Z czasem dom zaczął się rozpadać. Tata przestał gotować obiady, Marta coraz częściej znikała na całe dnie. Ja próbowałam trzymać wszystko w ryzach – rachunki, zakupy, nawet podlewanie kwiatów mamy. Ale im bardziej się starałam, tym bardziej wszyscy mieli mi to za złe.

Pewnego wieczoru usłyszałam Martę rozmawiającą przez telefon:
– Anka myśli, że jest teraz głową rodziny. Wszystko musi być po jej myśli…

Weszłam do pokoju bez pukania.
– Może byś mi czasem pomogła? – rzuciłam przez zaciśnięte zęby.
– Pomogła? Ty nawet nie pytasz! Wszystko robisz sama, a potem masz pretensje!

Tata przyszedł do nas i próbował nas pogodzić:
– Dziewczyny, mama by tego nie chciała…
Ale to tylko dolało oliwy do ognia.

Z czasem zaczęły wychodzić na jaw stare rany. Marta wypominała mi, że mama zawsze mnie faworyzowała:
– To ty byłaś jej oczkiem w głowie! Ja byłam tylko tą drugą…

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przecież mama kochała nas obie… czy na pewno? Zaczęłam analizować każde wspomnienie: czy rzeczywiście częściej przytulała mnie niż Martę? Czy częściej chwaliła moje oceny?

Wkrótce pojawił się temat spadku. Mama zostawiła testament – dom miał przejść na mnie, bo byłam starsza i „bardziej odpowiedzialna”. Marta wybuchła:
– Widzisz?! Nawet po śmierci jestem gorsza!

Próbowałam oddać jej połowę domu, ale ona nie chciała słuchać.
– Nie chodzi o dom! Chodzi o ciebie! O to, że zawsze musisz być lepsza!

Tata coraz częściej wychodził na długie spacery. Czasem wracał pijany. Raz znalazłam go na ławce pod blokiem.
– Tato… wracaj do domu…
Patrzył na mnie pustym wzrokiem.
– Nie mam już domu…

Wtedy po raz pierwszy poczułam prawdziwy strach. Bałam się, że już nigdy nie będziemy rodziną.

Któregoś dnia Marta spakowała walizkę.
– Wyjeżdżam do Warszawy. Nie mogę tu dłużej być.
Nie zatrzymałam jej. Może powinnam?

Zostałam sama z tatą i pustym domem pełnym wspomnień. Każdy kąt przypominał mi mamę – jej śmiech w kuchni, zapach perfum w łazience, ciepło dłoni na moim policzku.

Czasem dzwonię do Marty. Odbiera rzadko. Rozmawiamy o pogodzie, o pracy. Nigdy o mamie.

Tata powoli wraca do siebie. Zaczął znów gotować obiady – czasem nawet razem siadamy do stołu. Ale cisza między nami jest gęsta jak mgła.

Często siadam wieczorem przy oknie i pytam siebie: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy gdybym była bardziej otwarta na Martę, gdybym pozwoliła sobie na słabość przy tacie… czy wtedy bylibyśmy razem?

Może każda rodzina po stracie musi przejść przez piekło żalu i zazdrości? Może przebaczenie to najtrudniejsza lekcja dorosłości?

Czasem myślę: czy jeszcze kiedyś usiądziemy razem przy stole i poczujemy się jak rodzina? Czy to już na zawsze rozpadło się na kawałki?