Nie potrafię wybaczyć synowi, że zniszczył mój związek – życie z nim stało się nie do zniesienia
– Znowu wróciłeś po północy! – krzyknęłam, gdy tylko usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Stałam w kuchni, ściskając kubek z zimną już herbatą. Kacper nawet nie spojrzał w moją stronę. Zrzucił plecak na podłogę i ruszył do swojego pokoju.
– Przestań się czepiać, mamo – rzucił przez ramię, zanim zatrzasnął drzwi.
W tej jednej chwili poczułam, jak cała złość i bezsilność zbierają się we mnie jak burza. Jeszcze kilka lat temu byłam pewna, że dam radę. Że po rozwodzie z Markiem, moim mężem, jakoś poukładam sobie życie. Że dzieci będą szczęśliwe, nawet jeśli nie razem. Ale rzeczywistość okazała się inna.
Kiedy podjęliśmy decyzję o rozstaniu, myślałam, że najtrudniejsze już za nami. Ola, moja córka, wybrała życie z ojcem. Bolało mnie to, ale rozumiałam – zawsze byli sobie bliscy. Kacper został ze mną. Wtedy wydawało mi się to naturalne. Byliśmy sobie bliscy, rozumieliśmy się bez słów. Ale coś zaczęło się psuć.
Początkowo tłumaczyłam jego zamknięcie w sobie dojrzewaniem. W końcu miał wtedy czternaście lat. Ale z czasem jego milczenie zamieniło się w otwartą wrogość. Coraz częściej wracał późno do domu, przestawał odzywać się do mnie na całe dni. Próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, prosić – bez skutku.
Wtedy pojawił się Paweł. Poznałam go na kursie językowym. Był czuły, dojrzały, miał za sobą podobne doświadczenia. Przez chwilę poczułam się znów kobietą, nie tylko matką i rozwódką. Paweł wniósł do mojego życia spokój i nadzieję na nowy początek.
Ale Kacper nie potrafił tego zaakceptować. Każda moja rozmowa z Pawłem kończyła się trzaskaniem drzwiami albo kąśliwymi uwagami.
– Znowu siedzisz na telefonie? Pewnie piszesz do tego swojego – rzucił pewnego wieczoru Kacper, kiedy próbowałam ustalić z Pawłem plany na weekend.
– Kacper, proszę cię…
– Nie obchodzi cię już nic poza nim! Nawet nie zauważasz, że mnie tu nie ma!
Poczułam wtedy coś, czego nie umiem nazwać – mieszaninę wstydu i gniewu. Przecież robiłam wszystko dla niego! Poświęciłam własne szczęście, żeby miał dom, żeby nie musiał zmieniać szkoły…
Z czasem sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Paweł próbował do nas docierać – zapraszał Kacpra na mecze, proponował wspólne wyjścia do kina. Bez skutku.
– Nie potrzebuję nowego tatusia – powiedział Kacper zimno podczas jednej z takich prób.
Paweł był cierpliwy, ale i on miał swoje granice. Po kilku miesiącach coraz częstszych kłótni i napięć zaczął się wycofywać.
– Nie chcę być powodem twojego cierpienia – powiedział mi pewnego wieczoru Paweł. – Kocham cię, ale widzę, jak bardzo to wszystko cię niszczy.
Nie płakałam wtedy. Byłam zbyt zmęczona walką o każdy dzień. Paweł odszedł. Zostałam sama z Kacprem i narastającym żalem.
Od tamtej pory nasze relacje tylko się pogorszyły. Kacper zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Ja zaczęłam unikać domu – zostawałam dłużej w pracy, spotykałam się z koleżankami, byle tylko nie wracać do pustych ścian i milczenia syna.
Czasem łapię się na tym, że obwiniam go za wszystko: za samotność, za rozpad związku z Pawłem, za to, że Ola nie chce ze mną rozmawiać. Wiem, że to niesprawiedliwe… ale nie umiem inaczej.
Ostatnio podczas jednej z kłótni wykrzyczałam mu w twarz:
– Przez ciebie Paweł odszedł! Nigdy nie potrafisz niczego zaakceptować!
Kacper spojrzał na mnie tak, jakby zobaczył mnie po raz pierwszy w życiu. W jego oczach zobaczyłam ból i coś jeszcze – może strach?
– To ty nigdy mnie nie słuchasz – odpowiedział cicho i wyszedł z domu.
Siedziałam potem długo na kanapie, wsłuchując się w ciszę mieszkania. Próbowałam przypomnieć sobie moment, w którym wszystko zaczęło się psuć. Czy to była moja decyzja o rozwodzie? Czy może wtedy, gdy pozwoliłam sobie na szczęście u boku Pawła?
Czasem myślę o Oli – czy ona też czuje się winna? Czy Marek potrafi być dla niej lepszym ojcem niż ja matką dla Kacpra?
Każdego dnia budzę się z nadzieją, że coś się zmieni. Że może któregoś wieczoru Kacper wróci wcześniej i usiądzie ze mną przy stole. Że zapyta: „Mamo, jak się czujesz?”
Ale wiem też, że muszę najpierw wybaczyć sama sobie… i jemu. Bo bez tego nigdy nie będziemy rodziną.
Czasem patrzę na zdjęcia sprzed lat i pytam siebie: czy można jeszcze odbudować to, co zostało zniszczone? Czy potrafię wybaczyć synowi… a przede wszystkim sobie?
Może ktoś z was też czuje podobnie? Jak znaleźć siłę do przebaczenia i odbudowania relacji?