Między lojalnością a wolnością: Historia starszej córki

– Ola, przepraszam… Naprawdę nie wiedziałam, że mama potrafi być aż taka – głos mojej młodszej siostry drżał w słuchawce. Była już noc, a ja siedziałam na podłodze w kuchni, ściskając kubek z zimną herbatą. Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przeprosiny? Po tylu latach? Co one mogą zmienić?

Pamiętam, jak miałam sześć lat i mama wróciła ze szpitala z noworodkiem. Wtedy wszystko się zaczęło. Nagle przestałam być dzieckiem – stałam się pomocnikiem. To ja podgrzewałam mleko dla Kasi, pilnowałam jej, kiedy mama musiała „odpocząć” albo „załatwić coś ważnego”. Nie wolno mi było zmieniać pieluch, ale wszystko inne – kąpiele, karmienie, usypianie – należało do mnie. Mama powtarzała: „Jesteś już duża, Ola. Musisz mi pomagać. Jesteśmy rodziną.”

Z wiekiem obowiązków przybywało. Byłam dobra w szkole, więc to ja odrabiałam z Kasią lekcje, tłumaczyłam jej matematykę i polski, chodziłam na wywiadówki, kiedy mama nie miała czasu albo ochoty. W domu to ja gotowałam obiady, sprzątałam, robiłam zakupy. Mama coraz częściej zamykała się w swoim pokoju albo wychodziła na długie spacery, zostawiając nas same. Czasem wracała późno w nocy i wtedy czułam jej gniew – za to, że coś jest nie tak posprzątane, za to, że Kasia dostała czwórkę zamiast piątki.

Kiedy miałam piętnaście lat, pierwszy raz odważyłam się powiedzieć mamie, że mam dość. Że chciałabym mieć czas na własne życie, na spotkania z koleżankami. Wybuchła wtedy taka awantura, że przez tydzień nie odzywałyśmy się do siebie słowem. Kasia płakała w swoim pokoju, a ja czułam się winna – bo przecież obiecałam sobie, że zawsze będę ją chronić.

Lata mijały. Skończyłam liceum z wyróżnieniem, dostałam się na studia w Warszawie. Myślałam, że to będzie mój nowy początek. Ale już po pierwszym miesiącu mama zadzwoniła: „Ola, musisz wrócić na weekend. Kasia jest chora.” Wróciłam. Znowu gotowałam rosół i mierzyłam gorączkę siostrze. Tak było za każdym razem – święta, ferie, nawet wakacje spędzałam w domu rodzinnym, bo mama „nie dawała rady”.

Kasia dorastała i coraz częściej buntowała się przeciwko matce. Zaczęła zamykać się w sobie, uciekać do koleżanek, czasem znikała na całe popołudnia. Mama dzwoniła wtedy do mnie z pretensjami: „To twoja wina! Powinnaś ją lepiej wychować!”

Po studiach znalazłam pracę w Krakowie. Wynajęłam małe mieszkanie i przez chwilę poczułam się wolna. Ale telefon od mamy nigdy nie milkł: „Ola, przyjedź… Ola, pomóż… Ola, Kasia znowu coś przeskrobała…”

Dziś Kasia ma dwadzieścia dwa lata i mieszka z chłopakiem w Gdańsku. Od kilku miesięcy nie rozmawiała z mamą – pokłóciły się o pieniądze i o to, że mama nie akceptuje jej wyborów. Ja byłam tą „rozsądną”, tą „odpowiedzialną”, która zawsze łagodziła konflikty.

Aż do dzisiejszego wieczoru.

– Ola… Ja już nie mogę… – Kasia płakała cicho do słuchawki. – Przepraszam cię za wszystko… Za to, jak zachowywała się mama… Za to, że musiałaś przez nią tyle wycierpieć…

Zacisnęłam powieki. Przypomniały mi się wszystkie te noce spędzone na czuwaniu przy łóżku Kasi, wszystkie kłótnie z mamą o drobiazgi, wszystkie niewypowiedziane słowa żalu i rozczarowania.

– Kasia… Jesteśmy siostrami – powiedziałam cicho. – Obiecałam sobie dawno temu, że ci pomogę… Ale czasem mam wrażenie, że nigdy nie będę mogła żyć własnym życiem.

– Może powinnaś spróbować? – zapytała niepewnie Kasia.

Milczałyśmy przez chwilę. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę mogę zostawić rodzinę? Czy jestem egoistką? Czy lojalność wobec siostry i matki musi oznaczać rezygnację z siebie?

Mama zadzwoniła godzinę później. Znowu pretensje: „Dlaczego nie odbierasz? Co z tobą jest nie tak? Kasia jest niewdzięczna! Ty też!”

Nie odpowiedziałam. Po raz pierwszy w życiu rozłączyłam się bez słowa.

Siedzę teraz w kuchni i patrzę na swoje odbicie w oknie. Wiem jedno: nie chcę już być tylko czyjąś córką albo siostrą. Chcę być sobą.

Ale czy to możliwe? Czy można naprawdę uwolnić się od rodzinnych zobowiązań? A może lojalność wobec bliskich zawsze będzie silniejsza niż pragnienie wolności?