Zamiana ról, która rozdarła naszą rodzinę – czy można wrócić do siebie po takim kryzysie?

– Nie dam już rady, Michał. Po prostu nie dam – głos Agaty był cichy, ale w jej oczach widziałem rozpacz. Stała przy kuchennym blacie, w poplamionej bluzce, z włosami związanymi w niedbały koczek. Nasza córka, Zosia, spała w pokoju obok, a ja czułem się jak intruz we własnym domu.

– Przecież próbuję ci pomóc! – odpowiedziałem zbyt głośno. – Chciałaś odpocząć, więc zaproponowałem zamianę. Ty wrócisz do pracy, ja zostanę z Zosią. Co jeszcze mam zrobić?

Agata spojrzała na mnie z wyrzutem. – Ty nic nie rozumiesz. To nie chodzi tylko o zmęczenie. Ja… ja się boję, że już nigdy nie będę sobą.

Wtedy tego nie rozumiałem. Wydawało mi się, że wystarczy podzielić się obowiązkami i wszystko wróci do normy. Przecież byłem gotów poświęcić swoją pracę w urzędzie miasta, żeby ona mogła wrócić do biura rachunkowego. Myślałem, że to będzie proste – ja zajmę się domem i dzieckiem, ona odzyska wolność.

Pierwsze dni były jak zły sen. Zosia płakała niemal bez przerwy, a ja nie potrafiłem jej uspokoić. Próbowałem śpiewać kołysanki, nosić ją na rękach, nawet puszczałem szum suszarki, bo podobno to pomaga. Nic nie działało. Agata wychodziła rano do pracy z podkrążonymi oczami i wracała jeszcze bardziej zmęczona. Wieczorami siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy stole i milczeliśmy.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie moja mama.

– Michałku, może przyjadę i pomogę ci trochę? – zaproponowała.

– Nie trzeba, mamo – odpowiedziałem z dumą. – Dam sobie radę.

Ale nie dawałem. Po tygodniu miałem wrażenie, że ściany naszego mieszkania na warszawskim Ursynowie zaciskają się wokół mnie. Zosia płakała coraz częściej, a ja coraz częściej krzyczałem na nią i na siebie w myślach. Zacząłem rozumieć Agatę – to nie była tylko fizyczna praca, to była samotność i poczucie bezsensu.

Agata też się zmieniała. Praca jej nie cieszyła, wracała rozdrażniona i zamknięta w sobie. Pewnego wieczoru wybuchła:

– Myślisz, że to takie proste? Że wystarczy zamienić się miejscami i wszystko będzie dobrze? Ja tęsknię za Zosią przez cały dzień! Czuję się winna, że ci ją zostawiłam!

– A ja czuję się jak najgorszy ojciec na świecie! – wykrzyczałem. – Nie umiem jej uspokoić! Nie wiem nawet, czy ona mnie kocha!

Wtedy oboje się rozpłakaliśmy. Siedzieliśmy na podłodze w kuchni, trzymając się za ręce i płacząc jak dzieci. Po raz pierwszy od miesięcy poczułem, że jesteśmy razem w tym wszystkim.

Ale to nie był koniec problemów. Nasi rodzice zaczęli się wtrącać. Teściowa dzwoniła do Agaty:

– Co ty robisz? Kobieta powinna być przy dziecku! Michał sobie nie poradzi!

Mój ojciec patrzył na mnie z politowaniem:

– Synu, facet w domu? To nie przystoi.

Czułem się osaczony z każdej strony. Znajomi przestali nas odwiedzać – bali się naszego napięcia albo po prostu nie wiedzieli, co powiedzieć. W pracy Agaty zaczęły krążyć plotki, że jest złą matką. Ja z kolei czułem się coraz bardziej wyobcowany wśród matek na placu zabaw.

Pewnego dnia Zosia dostała gorączki. Byłem sam w domu i spanikowałem. Zadzwoniłem do Agaty:

– Przyjedź szybko! Ona ma 39 stopni!

Agata rzuciła wszystko i wróciła do domu. Wtedy zobaczyłem w jej oczach strach i miłość jednocześnie. Razem pojechaliśmy na pogotowie. Lekarz uspokoił nas – zwykła infekcja.

W drodze powrotnej Agata powiedziała cicho:

– Może popełniliśmy błąd… Może powinniśmy byli razem przez to przejść, a nie osobno?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przez kolejne dni próbowaliśmy rozmawiać – o naszych lękach, o tym, jak bardzo nas to wszystko przerosło. Zaczęliśmy chodzić na terapię dla par.

Dziś minęło pół roku od narodzin Zosi. Nadal jest ciężko – czasem mam ochotę uciec z domu i nigdy nie wracać. Ale są też chwile, kiedy patrzę na Agatę i widzę w niej tę dziewczynę, którą pokochałem na studiach.

Czasem zastanawiam się: czy można odbudować bliskość po takiej burzy? Czy nasze małżeństwo przetrwa próbę codzienności? Czy inni też czują się tak zagubieni jak my?

Może ktoś z was zna odpowiedź…