Pomocy! Pokłóciłam się z teściową i teraz boję się zostać z nią sama – czy da się to naprawić?
— Nie będziesz mi mówić, jak mam wychowywać własnego syna! — głos pani Haliny przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, ściskając w dłoni mokrą ściereczkę, a serce waliło mi jak oszalałe. Mój mąż, Tomek, właśnie wyszedł do sklepu po mleko, zostawiając mnie samą z jego matką. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe popołudnie, ale nie spodziewałam się, że wszystko wybuchnie tak szybko.
— Ja tylko… — zaczęłam nieśmiało, ale przerwała mi ruchem ręki.
— Ty tylko co? Myślisz, że jak skończyłaś studia i pracujesz w biurze, to jesteś lepsza? — jej oczy płonęły gniewem. — Ja całe życie harowałam, żeby mój syn miał lepiej. A ty chcesz go ode mnie odsunąć!
Zamarłam. To nie tak miało wyglądać. Chciałam tylko zasugerować, żeby Tomek nie jadł tyle słodyczy przed obiadem. Ale dla niej każda moja uwaga była atakiem na jej autorytet. Poczułam łzy napływające do oczu, ale nie mogłam pozwolić sobie na słabość.
— Pani Halino, ja naprawdę nie chcę nikogo urazić… — próbowałam jeszcze raz.
— Wiesz co? Lepiej już nic nie mów. — Odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni, trzaskając drzwiami.
Zostałam sama w dusznej ciszy. Ręce mi drżały. To nie była pierwsza taka sytuacja, ale tym razem poczułam się naprawdę bezradna. Kiedy Tomek wrócił, udawałam, że wszystko jest w porządku. Nie chciałam robić mu przykrości. Ale w środku czułam się coraz bardziej samotna i przestraszona.
Wieczorem, kiedy leżeliśmy już w łóżku, zebrałam się na odwagę.
— Tomek… Twoja mama chyba mnie nie lubi — powiedziałam cicho.
Westchnął ciężko.
— Znowu coś było? — spytał zmęczonym głosem.
— Pokłóciłyśmy się. Ona… ona uważa, że chcę cię od niej odsunąć.
Tomek przewrócił się na bok i spojrzał na mnie z irytacją.
— Przesadzasz. Mama jest po prostu trochę nerwowa. Daj jej czas.
Poczułam się jeszcze gorzej. Jakby moje uczucia były nieważne. Przez kolejne dni unikałam spotkań z teściową jak ognia. Kiedy przychodziła do nas na obiad, zawsze starałam się być zajęta czymś w innym pokoju albo wychodziłam z domu pod pretekstem zakupów.
Ale nie zawsze się udawało. Pewnego popołudnia Tomek musiał pilnie wyjść do pracy, a jego mama została u nas dłużej niż zwykle. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie w salonie, a cisza była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
— Wiesz, ja naprawdę nie chcę być dla ciebie wrogiem — odezwała się nagle pani Halina, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.
Zaskoczyła mnie tym wyznaniem. Przez chwilę miałam ochotę powiedzieć jej wszystko: jak bardzo się boję, jak bardzo czuję się wykluczona i niekochana w tej rodzinie. Ale coś mnie powstrzymało.
— Ja też nie chcę konfliktów — odpowiedziałam cicho.
— To dlaczego ciągle próbujesz zmieniać Tomka? On zawsze był moim oczkiem w głowie. Boję się, że go stracę — jej głos zadrżał.
Po raz pierwszy zobaczyłam w niej nie tylko surową matkę, ale też kobietę pełną lęku i samotności. Może dlatego tak zaciekle walczy o syna?
Przez kolejne tygodnie próbowałam znaleźć sposób na poprawę naszych relacji. Zaprosiłam ją na wspólne gotowanie pierogów — jej specjalność. Na początku była sztywna i podejrzliwa, ale kiedy zobaczyła, że naprawdę chcę się nauczyć jej przepisu, trochę się rozluźniła.
Niestety, wystarczyła jedna drobna sprzeczka o ilość soli w farszu i znów wróciły stare schematy: ona obrażona, ja z poczuciem winy.
Zaczęłam mieć koszmary. Śniło mi się, że zostaję sama z teściową w ciemnym domu i nie mogę znaleźć wyjścia. Budziłam się zlana potem i coraz bardziej przerażona na myśl o kolejnych spotkaniach.
W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z biura, Ania, zauważyła moją zmianę nastroju.
— Coś się stało? — zapytała troskliwie.
Opowiedziałam jej wszystko. Ania pokiwała głową ze zrozumieniem.
— U mnie było podobnie. Teściowa traktowała mnie jak intruza przez pierwsze dwa lata małżeństwa. Pomogła mi szczera rozmowa — poradziła.
Ale ja nie miałam odwagi na szczerość. Bałam się kolejnej awantury, kolejnych łez i tego uczucia bycia nikim we własnym domu.
W końcu przyszedł dzień urodzin Tomka. Zorganizowałam przyjęcie rodzinne i starałam się być idealną gospodynią. Pani Halina przyszła z prezentem i bukietem kwiatów dla mnie — pierwszy raz od ślubu! Pomyślałam: może to znak?
Podczas kolacji znów pojawił się temat wychowania dzieci (choć jeszcze ich nie mieliśmy). Teściowa zaczęła opowiadać o swoich metodach wychowawczych, a ja poczułam narastające napięcie.
— Każda matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej — powiedziałam spokojnie. — Ale czasy się zmieniają i może warto czasem posłuchać młodszych?
Pani Halina spojrzała na mnie długo i ciężko westchnęła.
— Może masz rację… Ale trudno mi pogodzić się z tym, że już nie jestem najważniejsza w życiu Tomka.
Wtedy po raz pierwszy poczułam współczucie zamiast złości. Może obie jesteśmy ofiarami własnych lęków?
Dziś wiem jedno: relacje z teściową to nieustanna walka o granice i szacunek. Czasem mam ochotę uciec i nigdy więcej jej nie widzieć. Ale wiem też, że jeśli chcemy być rodziną, musimy nauczyć się rozmawiać bez ranienia siebie nawzajem.
Czy wy też mieliście podobne doświadczenia? Jak poradziliście sobie z trudną teściową? Czy da się naprawdę odbudować zaufanie po tylu kłótniach?