Pierwsze spotkanie z przyszłym teściem mojego syna – czy można naprawić złe wrażenie?
– Mamo, proszę cię, tylko nie rób sceny – szeptał mój syn Michał, kiedy staliśmy przed drzwiami mieszkania jego narzeczonej, Magdy. Czułam, jak serce wali mi w piersi. To miało być nasze pierwsze spotkanie z jej rodzicami, a ja od tygodni nie mogłam spać z nerwów. Chciałam wypaść dobrze, pokazać, że jestem otwartą, serdeczną osobą. Ale już od progu wiedziałam, że ten wieczór nie potoczy się tak, jak sobie wyobrażałam.
Drzwi otworzyła Magda, uśmiechnięta i lekko spięta. Za nią stała jej mama, pani Teresa – kobieta o ciepłych oczach i zmęczonej twarzy. W powietrzu unosił się zapach pieczonego kurczaka i świeżo parzonej kawy. Wszyscy byliśmy trochę sztywni, wymienialiśmy uprzejmości, aż w końcu pojawił się ON – pan Andrzej, ojciec Magdy. Już na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest nie tak. Jego policzki były czerwone, oczy błyszczały nienaturalnie, a z ust czuć było wyraźny zapach alkoholu.
– No to co, witamy przyszłą rodzinę! – zawołał głośno, chwytając mnie za rękę z siłą, która bardziej bolała niż cieszyła. Michał spojrzał na mnie błagalnie. Magda spuściła wzrok. Pani Teresa próbowała ratować sytuację: – Andrzejku, może usiądziesz? – powiedziała łagodnie.
Przez całą kolację pan Andrzej przerywał rozmowy nieśmiesznymi żartami, podnosił głos i co chwilę wstawał do kuchni „po coś do picia”. Czułam się coraz bardziej skrępowana. Michał był blady jak ściana. Magda wyglądała na zawstydzoną i przygaszoną. W pewnym momencie pan Andrzej zaczął opowiadać historie ze swojej młodości – o tym, jak „prawdziwy facet musi umieć wypić”, jak „bez kieliszka nie ma zabawy”.
Nie wytrzymałam.
– Przepraszam bardzo – powiedziałam cicho – ale czy możemy porozmawiać o czymś innym?
Zapadła cisza. Pan Andrzej spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią.
– A co, pani nie pije? – rzucił z przekąsem.
– Nie piję – odpowiedziałam stanowczo. – I nie uważam, żeby to był powód do dumy.
Pani Teresa próbowała zmienić temat, ale atmosfera była już napięta do granic możliwości. Michał ścisnął moją dłoń pod stołem. Po kolacji szybko się pożegnaliśmy. W drodze do domu milczeliśmy oboje. Dopiero w samochodzie Michał wybuchł:
– Mamo, co teraz? Przecież oni mają się pobrać! Jak ja mam patrzeć na Magdę, kiedy wiem, że jej ojciec jest… taki?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Sama czułam się rozdarta. Z jednej strony współczułam Magdzie i jej mamie – widziałam ich wstyd i bezradność. Z drugiej strony bałam się o przyszłość mojego syna. Czy alkoholizm pana Andrzeja wpłynie na ich małżeństwo? Czy Magda nie powieli schematów z domu rodzinnego? Czy będziemy w stanie stworzyć normalne relacje jako rodziny?
Przez kolejne dni Michał był przygaszony. Magda dzwoniła do niego codziennie, przepraszała za ojca, tłumaczyła się łamiącym głosem:
– On nie zawsze taki jest… Ostatnio ma trudny czas w pracy… Mama prosiła go, żeby się powstrzymał… Przepraszam cię…
Słuchałam tych rozmów ukradkiem i serce mi pękało. Przypomniałam sobie własne dzieciństwo – mój ojciec też lubił zaglądać do kieliszka. Pamiętam te wieczory pełne napięcia, kiedy nigdy nie wiedziałam, czy wróci trzeźwy czy pijany. Obiecałam sobie wtedy, że nigdy nie pozwolę na to w swojej rodzinie.
Ale teraz los postawił mnie przed wyborem: zaakceptować przyszłą synową wraz z jej bagażem doświadczeń czy próbować chronić Michała przed możliwym cierpieniem?
Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie pani Teresa.
– Pani Anno… Chciałam przeprosić za męża. Wiem, że to było okropne pierwsze wrażenie… Proszę mi wierzyć, ja sama już nie mam siły walczyć… On obiecuje poprawę, ale potem wszystko wraca…
W jej głosie słyszałam rozpacz i bezsilność.
– Proszę pani – odpowiedziałam drżącym głosem – ja rozumiem więcej niż pani myśli… Ale musimy być szczere wobec siebie i wobec dzieci. Nie chcę udawać, że nic się nie stało.
Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się: czy powinnam porozmawiać z Magdą otwarcie o jej ojcu? Czy powinnam ostrzec Michała przed możliwymi problemami? Czy mam prawo ingerować w ich wybory?
Kilka dni później Magda przyszła do nas sama. Była blada i zapuchnięta od płaczu.
– Pani Anno… Ja wiem, że tata ma problem… Boję się o niego i o mamę… Ale kocham Michała i chcę być z nim… Proszę mi zaufać…
Objęłam ją bez słowa. Poczułam jej drżenie i ciężar tego wszystkiego, co nosi w sobie od lat.
Dziś wiem jedno: życie nie jest czarno-białe. Każdy niesie swój bagaż doświadczeń i każdy zasługuje na szansę. Ale czy można budować szczęście na fundamencie pełnym pęknięć? Czy miłość wystarczy, by przezwyciężyć lęk przed powtórką dawnych błędów?
Czasem patrzę na Michała i Magdę i zastanawiam się: czy my jako rodzice możemy zrobić coś więcej niż tylko być obok? Czy powinniśmy chronić dzieci przed światem czy raczej nauczyć je radzić sobie z jego trudnościami? Może właśnie takie sytuacje uczą nas najwięcej o sobie samych…