Byłam pewna, że teściowa mnie pokochała. Zignorowałam ostrzeżenia mamy – teraz żałuję każdego dnia

– Nie ufaj jej tak bardzo, Marto – powtarzała mi mama, gdy po raz kolejny opowiadałam jej, jak cudowna jest Alicja, moja teściowa. – Ona nie jest taka, jak ci się wydaje.

Wzdychałam wtedy z irytacją. Przecież Alicja była dla mnie jak druga matka. Od pierwszego dnia, gdy przyprowadziłam do niej Wojtka – mojego męża – na rodzinny obiad, przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Gotowała moje ulubione pierogi ruskie, przynosiła domowe ciasta, a nawet zapisała się ze mną na jogę. Czułam się kochana i akceptowana. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że za kilka lat będę się jej bała, wyśmiałabym go.

Pamiętam dokładnie ten wieczór, kiedy wszystko zaczęło się sypać. Siedziałam w kuchni, patrząc na Wojtka. Był spięty, bawił się obrączką.

– Marta… musimy pogadać – zaczął cicho.

Wiedziałam już, co powie. Od miesięcy oddalaliśmy się od siebie. Praca, stres, brak rozmów. Ale nie spodziewałam się tego, co wydarzyło się później.

Rozwód. Słowo, które brzmiało jak wyrok. Ale nawet wtedy miałam nadzieję, że chociaż relacja z teściową przetrwa. Przecież tyle razy powtarzała: „Jesteś dla mnie jak córka”.

Następnego dnia zadzwoniła Alicja.

– Kochanie, słyszałam… – zaczęła łamiącym się głosem. – Przyjedź do mnie na herbatę. Porozmawiamy.

Pojechałam. W kuchni pachniało szarlotką. Usiadłyśmy naprzeciwko siebie.

– Marta, wiem, że ci ciężko. Ale musisz zrozumieć… Wojtek to mój syn. Zawsze będę po jego stronie.

Zamarłam. Przecież jeszcze wczoraj mówiła mi, że jestem dla niej rodziną! Spojrzała na mnie chłodno.

– Nie chcę cię widzieć w naszym domu. I nie licz na to, że będziemy utrzymywać kontakt po rozwodzie.

Wyszłam stamtąd roztrzęsiona. Zadzwoniłam do mamy.

– A nie mówiłam? – usłyszałam w słuchawce. – Ludzie potrafią świetnie udawać.

Ale to był dopiero początek koszmaru. Alicja zaczęła rozpuszczać plotki wśród sąsiadów i rodziny Wojtka. Że zdradzałam męża, że nie dbałam o dom, że byłam leniwa i roszczeniowa. Przestały dzwonić do mnie kuzynki Wojtka, znajomi przestali zapraszać mnie na spotkania. Nawet moja własna siostra zaczęła pytać: „Marta, czy to prawda, co mówią?”

Najgorsze przyszło podczas sprawy rozwodowej. Alicja przyszła jako świadek… przeciwko mnie.

– Marta nigdy nie była dobrą żoną dla mojego syna – mówiła pewnym głosem przed sądem. – Często zostawiała go samego, nie gotowała obiadów, nie interesowała się rodziną.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. To przecież ona namawiała mnie do pracy zawodowej! To ona mówiła: „Nie bądź kurą domową!”

Po rozprawie podeszła do mnie na korytarzu.

– Tak będzie lepiej dla wszystkich – powiedziała chłodno. – Wojtek zasługuje na kogoś lepszego.

Wróciłam do pustego mieszkania i rozpłakałam się jak dziecko. Przez kolejne tygodnie czułam się jak trędowata. Ludzie odwracali wzrok na ulicy, sąsiadka przestała mówić mi „dzień dobry”.

Mama próbowała mnie pocieszać:

– Wiem, że boli. Ale teraz widzisz, kim naprawdę jest twoja teściowa.

Zaczęłam analizować każde nasze spotkanie z przeszłości. Przypomniałam sobie drobne uszczypliwości Alicji: „Może byś schudła?”, „Wojtek lubi porządek”, „Moja synowa powinna być bardziej zaradna”. Wtedy wydawały mi się żartami.

Pewnego dnia spotkałam Alicję w sklepie spożywczym. Stałyśmy przy kasie obok siebie.

– Nie masz wstydu? – syknęła cicho. – Po tym wszystkim jeszcze tu przychodzisz?

Poczułam się jak śmieć. Wyszłam ze sklepu bez zakupów.

Zaczęły się problemy finansowe – Wojtek przestał płacić alimenty na czas, a Alicja namawiała go do walki o mieszkanie. Zostałam sama z kredytem i coraz większym lękiem o przyszłość.

Przyjaciele mówili: „Odpuść sobie tę rodzinę”, ale ja wciąż miałam nadzieję, że Alicja zrozumie swój błąd i przeprosi. Przecież tyle razem przeszłyśmy!

Któregoś wieczoru zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam – stała tam Alicja z zimnym uśmiechem.

– Chciałam ci tylko powiedzieć, żebyś nie próbowała już kontaktować się z Wojtkiem ani z naszą rodziną. Dla nas już nie istniejesz.

Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

Dziś wiem jedno: mama miała rację. Ludzie potrafią być dwulicowi i okrutni nawet wtedy, gdy przez lata udają troskliwych i serdecznych.

Często pytam siebie: czy mogłam temu zapobiec? Czy powinnam była słuchać mamy i nie ufać tak bardzo? A może każdy musi sam przekonać się o prawdziwej naturze ludzi?

Czy wy też kiedyś zaufaliście komuś tak bardzo i zostaliście zdradzeni? Jak poradziliście sobie z takim bólem?