„Teściowa podarowała nam dom na wesele – brat z żoną wyszli z przyjęcia. Czy naprawdę można być aż tak zazdrosnym?”

– Naprawdę nie rozumiem, dlaczego musiałaś to zrobić właśnie dziś – syknął mój brat Michał, kiedy wyszliśmy na chwilę przed salę weselną. Jego oczy płonęły gniewem, a ja czułam, jak łzy napływają mi do oczu.

Jeszcze godzinę temu byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wyszłam za mąż za człowieka, którego kocham – Pawła. Nasze wesele było skromne, ale pełne ciepła. Rodzina, przyjaciele, śmiech i tańce. A potem… potem teściowa wstała i powiedziała: „Chciałabym podarować młodym coś wyjątkowego. Dom w Zielonce, który odziedziczyłam po mojej mamie, będzie od dziś należał do Pawła i Arii.”

Wszyscy zamarli. Słychać było tylko szelest sukien i cichy szloch mojej mamy. Michał spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a jego żona, Anka, zacisnęła usta tak mocno, że aż zbielały jej wargi.

Nie spodziewałam się tego. Wiedziałam, że teściowa ma ten dom, ale nigdy nie rozmawialiśmy o nim poważnie. Myślałam, że zostawi go sobie na starość albo sprzeda. Tymczasem dostałam klucze do nowego życia – dosłownie.

Po przemowie teściowej zaczęły się szeptane rozmowy przy stołach. Ktoś powiedział: „No proszę, nie każdy ma takie szczęście.” Ktoś inny: „Ciekawe, co na to Michał.”

Michał nie wytrzymał długo. Podszedł do mnie i Pawła podczas pierwszego tańca i powiedział przez zaciśnięte zęby: – Gratulacje. Widzę, że niektórzy są bardziej uprzywilejowani niż inni.

– Michał, to nie tak… – zaczęłam tłumaczyć, ale on już odwrócił się na pięcie.

Anka dołączyła do niego chwilę później. Zanim wyszli z sali, rzuciła jeszcze przez ramię: – Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi w tym swoim domku. My musieliśmy brać kredyt na trzydzieści lat.

Zrobiło mi się zimno. Przez resztę wieczoru czułam się jak intruz na własnym weselu. Goście patrzyli na mnie z ciekawością, a niektórzy z zazdrością. Mama Pawła próbowała ratować sytuację: – Kochani, nie przejmujcie się. Michał zawsze był trochę drażliwy.

Ale ja wiedziałam, że to coś więcej niż drażliwość. To była rana, która właśnie została rozdrapana na oczach całej rodziny.

Po weselu wróciliśmy do naszego mieszkania w bloku na Pradze. Paweł był podekscytowany: – Wiesz, ile to zmienia? Nie musimy już martwić się o kredyt! Możemy zacząć myśleć o dziecku!

A ja? Ja nie mogłam spać całą noc. W głowie miałam słowa Michała i Anki. Przypomniałam sobie wszystkie nasze wspólne święta, wyjazdy nad morze, wieczory przy planszówkach. Czy jeden prezent mógł to wszystko przekreślić?

Następnego dnia zadzwoniłam do Michała. Odebrał po kilku sygnałach.

– Czego chcesz? – zapytał chłodno.

– Michał… Proszę cię, porozmawiajmy. To nie była moja decyzja. Nawet nie wiedziałam o tym domu.

– Jasne – prychnął – A może myślisz, że mama Pawła nie mogła podzielić się tym sprawiedliwie? Albo chociaż zapytać?

– To jej dom…

– Ale to nasza rodzina! – przerwał mi. – Wiesz, ile lat harowaliśmy z Anką na własne mieszkanie? Ile razy słyszałem od rodziców: „Trzeba sobie radzić samemu”? A wy dostajecie wszystko na tacy.

Nie miałam odpowiedzi. Wiedziałam, że nie przekonam go żadnym argumentem.

Przez kolejne tygodnie atmosfera w rodzinie była napięta jak struna. Mama dzwoniła codziennie i pytała: „Czy Michał już się odezwał?” Teściowa udawała, że nic się nie stało, ale widziałam jej łzy podczas niedzielnego obiadu.

Paweł próbował rozładować sytuację: – Może zaprosimy ich do domu? Pokażemy im wszystko, może wtedy zrozumieją?

Zorganizowaliśmy małe przyjęcie w nowym domu. Michał przyszedł sam. Anka została w domu z dziećmi.

– Ładnie tu macie – powiedział bez entuzjazmu.

– Chcieliśmy ci pokazać… To nie jest pałac. Wymaga remontu…

– Ale jest wasz – przerwał mi. – I zawsze będziecie mieć przewagę.

Nie wiedziałam już, co powiedzieć. Czułam się winna za coś, na co nie miałam wpływu.

Minęły miesiące. Relacje z bratem ochłodziły się do minimum. Spotykaliśmy się tylko na rodzinnych uroczystościach i rozmawialiśmy o pogodzie.

Czasem zastanawiam się, czy warto było przyjąć ten dom. Czy jeden prezent może naprawdę rozbić rodzinę? Czy powinnam była odmówić? A może to zazdrość jest trucizną, która niszczy wszystko wokół?

Czy wy też mieliście kiedyś sytuację, w której szczęście jednych stało się nieszczęściem drugich? Jak poradzić sobie z zazdrością bliskich?