Dzień, w którym technologia zostawiła za sobą starszego mieszkańca małego miasteczka

W sercu małego polskiego miasteczka, gdzie każdy znał się po imieniu i historii rodziny, żył 80-letni mężczyzna o imieniu Sebastian. Sebastian był postacią dobrze znaną w społeczności, często widzianym przy pielęgnacji swojego ogrodu lub spacerującym ze swoim starym labradorem, Reksem, po krętych uliczkach miasteczka. Pomimo że świat wokół niego szybko się zmieniał, Sebastian trzymał się prostszych rzeczy w życiu, pielęgnując wspomnienia minionych dni.

Pewnego słonecznego popołudnia Sebastian postanowił wybrać się do lokalnego supermarketu, aby uzupełnić zapasy niezbędnych produktów. Sklep był bardziej zatłoczony niż zwykle, z rodzinami i młodymi ludźmi krzątającymi się wokół, ich wózki wypełnione po brzegi. Sebastian, poruszając się we własnym tempie, powoli zbierał swoje rzeczy, chłonąc widoki i dźwięki nowoczesnego świata dookoła siebie.

Gdy podszedł do kasy, kolejka szybko się przesuwała i wkrótce nadszedł jego czas. Kasjer, młody człowiek w wieku dwudziestu kilku lat o imieniu Hubert, przywitał Sebastiana skinieniem głowy. Hubert był znany ze swojej wydajności, ale niekoniecznie z cierpliwości czy zrozumienia dla sposobów starszego pokolenia.

Sebastian położył swoje rzeczy na taśmie, a Hubert zeskanował je z wprawioną łatwością. Suma wyniosła 900 zł, kwota, która zaskoczyła Sebastiana, ale był przygotowany na tę zakupową wyprawę i miał zaoszczędzone pieniądze. Sięgnął do kieszeni i wyjął stary telefon z klapką, relikwiarz z czasów, gdy technologia była prostsza.

„Chciałbym zapłacić tym,” powiedział Sebastian, jego głos był pewny, ale niepewny.

Hubert spojrzał na Sebastiana, potem na telefon, i wybuchnął śmiechem. „Przykro mi, panie, ale nie można zapłacić tym. Potrzebny jest smartfon, aby używać płatności mobilnych,” wyjaśnił, jego ton balansując na granicy protekcjonalności.

Kolejka za Sebastianem zaczęła się niecierpliwić, z narastającymi pomrukami i westchnieniami wypełniającymi powietrze. Sebastian poczuł ciężar spojrzeń na sobie, mieszankę litości i niecierpliwości. Oczywiście słyszał o płatnościach mobilnych, ale nigdy nie wyobrażał sobie, że jego stary telefon z klapką nie wystarczy w nowym świecie.

„Nie… nie wiedziałem,” zająknął się Sebastian, jego policzki zarumieniły się z zażenowania. „Mam gotówkę w domu. Pozwólcie, że po nią pójdę i wrócę.”

Hubert westchnął, już anulując transakcję. „Będę musiał to anulować i obsłużyć następnego klienta. Możesz wrócić, gdy będziesz gotów do zapłaty.”

Sebastian, czując się mniejszy niż od lat, zebrał swoją godność i wyszedł ze sklepu, zostawiając swoje zakupy za sobą. Droga do domu wydawała się dłuższa niż zwykle, jego myśli były wirującym zamętem konfuzji i smutku. Przepaść między jego światem a tym, z którym właśnie się zetknął w supermarkecie, wydawała się szersza niż kiedykolwiek.

Tego wieczoru, gdy Sebastian siedział na swoim ganku z Reksem u stóp, rozmyślał nad wydarzeniami dnia. Świat posuwał się naprzód, z nim lub bez niego, i po raz pierwszy poczuł się naprawdę pozostawiony w tyle.