„Nie Mogę Pomóc Mojej Córce i Wnukom, Jeśli Opuści Męża: Ciągle na Nią Naciskam, Szczęście Wydaje Się Nieosiągalne”

Nigdy nie wyobrażałam sobie, że znajdę się w takiej sytuacji, ale oto jestem, matka rozdarta między chęcią zapewnienia córce najlepszego a obawą przed konsekwencjami jej wyborów. Mam na imię Anna, a moja córka, Kasia, jest żoną mężczyzny o imieniu Janek. Mają razem trójkę pięknych dzieci, ale ich małżeństwo od dłuższego czasu przeżywa kryzys.

Kasia często zwierza mi się z problemów, jakie napotyka w swoim małżeństwie. Janek ma trudny charakter i choć nigdy nie był fizycznie agresywny, jego słowa potrafią bardzo zranić. Kasia czuje się uwięziona, niekochana i niedoceniana. Prawie za każdym razem, gdy rozmawiamy, mówi o tym, że chce go opuścić, ale ja ciągle ją namawiam, żeby została.

To nie tak, że nie rozumiem jej bólu; rozumiem. Ale myśl o tym, że wróci do mnie z trójką małych dzieci, jest przytłaczająca. Mam 62 lata i choć bardzo kocham moje wnuki, perspektywa ich wychowywania na tym etapie mojego życia jest przerażająca. Moje zdrowie nie jest już takie jak kiedyś, a moja sytuacja finansowa jest daleka od stabilnej.

Wiem, że ciągłe naciski na Kasię, żeby została z Jankiem, nie są fair. Widzę, jak to na nią wpływa. Za każdym razem, gdy ją widzę, wygląda na bardziej zmęczoną i przygnębioną. Ale nie mogę nic na to poradzić. Strach przed nieznanym mnie paraliżuje. Co jeśli go opuści i nie da sobie rady? Co jeśli znajdzie się w jeszcze gorszej sytuacji? Te myśli nie dają mi spać w nocy.

Kasia próbowała naprawić swoje małżeństwo z Jankiem. Chodzili na terapię, ale niewiele to pomogło. Janek jest uparty i zmiana wydaje się mało prawdopodobna. Kasia czuje, że traci siebie w tym małżeństwie, ale za każdym razem, gdy wspomina o odejściu, przypominam jej o praktycznych aspektach. Gdzie pójdzie? Jak utrzyma siebie i dzieci? Koszty życia są tak wysokie, a dobrze płatne prace trudno znaleźć.

Wiem, że nie pomagam jej ciągle przypominając o tych rzeczach, ale nie wiem co innego mogę zrobić. Myśl o tym, że będzie musiała radzić sobie sama, jest nie do zniesienia. Chcę ją chronić, ale w ten sposób czuję, że popycham ją głębiej w sytuację, która ją niszczy.

W zeszłym tygodniu Kasia zadzwoniła do mnie zapłakana. Powiedziała, że już dłużej tego nie wytrzyma i poważnie rozważa odejście od Janka. Moje serce zamarło. Chciałam jej powiedzieć, żeby poszła za głosem serca, żeby zrobiła to, co ją uszczęśliwi, ale zamiast tego zaczęłam wymieniać wszystkie powody, dla których powinna zostać. Rozłączyła się ze mną i od tamtej pory nie rozmawiałyśmy.

Czuję, że tracę moją córkę. Im bardziej naciskam ją, żeby została z Jankiem, tym bardziej się oddala. Widzę ból w jej oczach, gdy się widzimy i łamie mi to serce. Ale jestem uwięziona w tym cyklu strachu i zmartwień.

Chciałabym być dla niej silniejsza. Chciałabym móc powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze, jeśli go opuści. Ale nie mogę pozbyć się strachu, że tak nie będzie. I dlatego nadal naciskam ją, żeby została w małżeństwie, które powoli ją niszczy.

Nie wiem co przyniesie przyszłość dla Kasi i Janka. Może znajdą sposób na naprawienie swojego związku, a może pójdą swoimi drogami. Wiem tylko jedno: teraz szczęście wydaje się nieosiągalne dla nas wszystkich.