„Nie Mogę Mieć Dzieci. Mój Tata Mówi, Że Najpierw Muszą Dorosnąć Moi Siostrzeńcy”
Dorastając w małym miasteczku w Polsce, rodzina była wszystkim. Mój tata, surowy ale kochający człowiek, zawsze miał wobec nas wysokie oczekiwania. Wierzył w ciężką pracę, dyscyplinę i przede wszystkim w jedność rodziny. Ale jego niezmienne wsparcie dla mojego młodszego brata, Janka, zaprowadziło nas na ścieżkę, której nikt z nas nie przewidział.
Janek był złotym dzieckiem. Od najmłodszych lat był obsypywany pochwałami i dostawał możliwości, których ja, jako starsze rodzeństwo, nigdy nie miałam. Tata zawsze mówił: „Janek ma potencjał. Potrzebuje tylko odpowiedniego wsparcia.” I tak Janek był wspierany—czasami za bardzo.
Podczas gdy ode mnie oczekiwano pomocy w domu i podjęcia pracy na pół etatu po szkole, Janka zachęcano do skupienia się na nauce i sporcie. Tata często zabierał go na mecze piłki nożnej, kupował najnowszy sprzęt i nawet zatrudniał prywatnych korepetytorów, aby zapewnić mu sukces. Na początku mi to nie przeszkadzało; kochałam brata i chciałam dla niego jak najlepiej. Ale z biegiem lat różnica w naszym traktowaniu stawała się coraz bardziej widoczna.
Janek dorastał z poczuciem uprawnienia. Wierzył, że świat jest mu coś winien, bo tak zawsze mówił tata. Kiedy ukończył szkołę średnią, zamiast iść na studia lub podjąć pracę, postanowił „odnaleźć siebie”. Oznaczało to podróżowanie po kraju, imprezowanie i życie z pieniędzy wysyłanych przez tatę.
W międzyczasie ja ukończyłam studia z dyplomem pielęgniarki i pracowałam długie godziny w lokalnym szpitalu. Poznałam Marka, kolegę pielęgniarza, zakochaliśmy się. Pobraliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać o posiadaniu dzieci. Ale za każdym razem, gdy poruszałam ten temat z tatą, zmieniał temat lub patrzył na mnie z dezaprobatą.
Pewnego wieczoru, po szczególnie wyczerpującej zmianie w szpitalu, postanowiłam skonfrontować się z tatą. „Dlaczego nie chcesz, żebym miała dzieci?” zapytałam z frustracją w głosie.
Tata westchnął i spojrzał na mnie zmęczonymi oczami. „To nie tak, że nie chcę, żebyś miała dzieci, Aniu. Po prostu… chłopcy Janka potrzebują teraz stabilności.”
Janek miał dwóch synów z różnych związków. Obie matki opuściły go z powodu jego nieodpowiedzialnego zachowania, zostawiając tatę i mnie do posprzątania bałaganu. Chłopcy mieszkali z nami tymczasowo, podczas gdy Janek próbował ponownie ułożyć swoje życie.
„Ale tato,” protestowałam, „Marek i ja jesteśmy gotowi. Mamy stabilny dom i dobre prace. Dlaczego mamy odkładać nasze życie na bok przez błędy Janka?”
Tata pokręcił głową. „Ci chłopcy potrzebują nas bardziej teraz. Potrzebują stabilnego środowiska, a ty mając dzieci tylko by to skomplikowało.”
Poczułam gulę w gardle. To nie było sprawiedliwe. Dlaczego moje życie miało być dyktowane przez porażki Janka? Ale głęboko w sercu wiedziałam, że tata nie ustąpi. Jego lojalność wobec Janka była niezachwiana.
Miesiące zamieniły się w lata. Marek i ja nadal opiekowaliśmy się chłopcami Janka jakby byli naszymi własnymi. Obserwowaliśmy ich dorastanie, świętowaliśmy ich osiągnięcia i staraliśmy się dać im miłość i stabilność, na którą zasługiwali. Ale pragnienie posiadania własnego dziecka nigdy nie zniknęło.
Janek w końcu wrócił do domu, obiecując po raz kolejny zmienić swoje życie. Ale cykl się powtarzał—dostawał pracę, tracił ją po kilku miesiącach i znikał na tygodnie. Za każdym razem gdy odchodził, tata wyglądał na coraz bardziej pokonanego.
Pewnej nocy, po kolejnej kłótni z Jankiem o jego obowiązki, tata dostał zawału serca. Przeżył, ale nigdy już nie był taki sam. Stres związany z próbą utrzymania naszej rozbitej rodziny zebrał swoje żniwo.
Siedząc przy łóżku szpitalnym taty, trzymając jego słabą rękę, wyszeptał: „Przepraszam, Aniu. Myślałem, że robię dobrze.”
Łzy spływały mi po twarzy gdy odpowiedziałam: „Wiem, tato. Ale teraz jest już za późno.”
Marek i ja nigdy nie mieliśmy własnych dzieci. Kiedy chłopcy Janka byli już wystarczająco dorośli by być samodzielni, my byliśmy już za starzy na zakładanie rodziny. Lata poświęceń odbiły się również na naszym związku.
Nasza rodzina pozostała rozbita, trzymana razem wspomnieniami tego co mogło być. I patrząc wstecz na te lata, nie mogę przestać się zastanawiać jak inaczej mogło być gdyby tata widział nas wszystkich jako równych.