„Mój Mąż Twierdzi, Że Będzie Ciężej Pracował, Jeśli Będziemy Mieli Dziecko, Ale Co Jeśli To Nigdy Nie Nastąpi?”
Jacek i ja jesteśmy małżeństwem od roku, a przedtem randkowaliśmy przez rok. Kiedy się poznaliśmy, przyciągnęła mnie jego beztroska postawa i umiejętność życia chwilą. Jednak z czasem zaczęłam dostrzegać tę cechę w innym świetle. Jacek ma stabilną pracę, ale brakuje mu ambicji, by dążyć do czegoś więcej. Kiedy poruszam temat zarabiania więcej lub awansu w pracy, on to zbywa, mówiąc, że nie ma motywacji.
„To inaczej dla facetów, którzy mają dzieci,” często mówi. „Gdybyśmy mieli dziecko, byłbym bardziej zmotywowany do zarabiania więcej.”
Na początku myślałam, że to tylko faza. Może przechodził trudny okres w pracy lub czuł się wypalony. Ale z upływem miesięcy jego postawa się nie zmieniła. On naprawdę wierzy, że posiadanie dziecka magicznie zaszczepi w nim chęć do cięższej pracy i zarabiania więcej.
Ja natomiast nie jestem tego taka pewna. Nasze obecne dochody ledwo pokrywają nasze wydatki, a myśl o dodaniu dziecka do tego wszystkiego przeraża mnie. Nie uważam, że odpowiedzialne jest wprowadzenie dziecka do naszego życia, gdy nie jesteśmy finansowo stabilni. Ale za każdym razem, gdy wyrażam swoje obawy, Jacek je zbywa.
„Ludzie jakoś sobie radzą,” mówi. „My też damy radę.”
A co jeśli nie? Co jeśli posiadanie dziecka niczego nie zmieni? Co jeśli Jacek nadal będzie brakowało motywacji, a my będziemy borykać się z jeszcze większymi problemami niż teraz?
Próbowałam rozmawiać z nim o znalezieniu innych źródeł motywacji. Może wyznaczenie osobistych celów lub znalezienie hobby, które mogłoby stać się dodatkowym źródłem dochodu. Ale on nie jest zainteresowany. Uważa, że tylko dziecko zmusi go do lepszego działania.
To prowadzi do niezliczonych kłótni między nami. Czuję się jakbym ciągle go nagabywała, a on jest zawsze defensywny. Zaczyna to odbijać się na naszym związku. Kocham Jacka, ale zaczynam czuć do niego żal za to, że wywiera na mnie taką presję. Jakby mówił, że nasze obecne życie razem nie jest dla niego wystarczającym powodem do poprawy.
Nawet zasugerowałam terapię dla par, ale Jacek odmawia. Nie widzi sensu w rozmowie z obcym człowiekiem o naszych problemach. Uważa, że możemy to rozwiązać sami, ale ja już nie jestem tego taka pewna.
Najgorsze jest to, że naprawdę chcę mieć dzieci kiedyś. Ale chcę je wprowadzić do stabilnego, kochającego środowiska, gdzie nie będą musiały martwić się o pieniądze ani o ciągłe kłótnie rodziców. W tej chwili nie widzę, jak to jest możliwe.
Stoję na rozdrożu. Czy nadal mam naciskać Jacka na znalezienie motywacji gdzie indziej, czy poddać się i mieć nadzieję, że posiadanie dziecka coś zmieni? A co jeśli nie? Co jeśli znajdziemy się w jeszcze gorszej sytuacji niż teraz?
Chciałabym mieć odpowiedzi, ale mam tylko więcej pytań. I z każdym dniem czuję się coraz bardziej niepewna co do naszej wspólnej przyszłości.