„Koniec z prezentami dla mojej synowej: Wszystko przekręca na obrazę”
Przez lata starałam się zbudować relację z moją synową, Anią. Kiedy mój syn, Kamil, ożenił się z nią, byłam zachwycona. Wyobrażałam sobie rodzinne spotkania pełne śmiechu i ciepła. Ale z czasem stało się jasne, że Ania i ja nie będziemy miały bliskiej więzi, na którą liczyłam.
Wszystko zaczęło się od pierwszych świąt Bożego Narodzenia po ich ślubie. Spędziłam tygodnie szukając idealnego prezentu dla Ani. Chciałam pokazać jej, że jest cenionym członkiem naszej rodziny. W końcu zdecydowałam się na piękny jedwabny szal, coś eleganckiego i ponadczasowego. Kiedy go otworzyła, jej twarz opadła. „Och,” powiedziała bez entuzjazmu, „dziękuję.” W jej głosie nie było ciepła ani wdzięczności. Zignorowałam to, myśląc, że może po prostu nie lubi szali.
W następnym roku spróbowałam ponownie. Tym razem kupiłam jej zestaw wysokiej jakości noży kuchennych. Ania uwielbiała gotować i myślałam, że doceni jakość. Ale kiedy rozpakowała prezent, spojrzała na mnie z zaskoczeniem. „Czy to znaczy, że moje gotowanie nie jest wystarczająco dobre?” zapytała. Byłam zaskoczona. „Nie, oczywiście, że nie,” wyjąkałam. „Po prostu pomyślałam, że mogą ci się spodobać.” Wzruszyła ramionami i odłożyła noże na bok.
Każda okazja do dawania prezentów stała się dla mnie źródłem niepokoju. Urodziny, rocznice, święta – każda z nich była okazją dla Ani do znalezienia wad w moich podarunkach. Pewnego roku dałam jej pakiet na dzień w spa, myśląc, że przyda jej się trochę relaksu. Oskarżyła mnie o sugerowanie, że wygląda na zestresowaną i zmęczoną. Innym razem kupiłam jej książkę jej ulubionego autora, tylko po to, by usłyszeć, że już ją przeczytała i że powinnam była to wiedzieć.
Nie chodziło tylko o same prezenty; chodziło o sposób, w jaki Ania przekręcała moje intencje. Zawsze znajdowała sposób na interpretację moich gestów jako obelg lub krytyki. Doszło do tego, że bałam się każdej okazji wymagającej prezentu. Zaczęłam czuć, że cokolwiek zrobię, nigdy nie będzie dla niej wystarczająco dobre.
Kamil próbował mediować między nami, ale to tylko pogarszało sprawę. Mówił mi, że Ania czuje się niezrozumiana i że muszę bardziej się starać nawiązać z nią kontakt. Ale jak mogłam nawiązać kontakt z kimś, kto wydawał się zdeterminowany widzieć najgorsze we wszystkim, co robiłam? Czułam się jak w przegranej bitwie.
Ostatnią kroplą była Dzień Matki w zeszłym roku. Postanowiłam dać Ani ręcznie robioną kołdrę, która była w naszej rodzinie od pokoleń. Był to ceniony skarb rodzinny, coś, co myślałam, że doceni jako symbol historii i miłości naszej rodziny. Kiedy otworzyła pudełko, spojrzała na kołdrę z pogardą. „To stare coś?” powiedziała. „Nie mogłaś nawet kupić mi czegoś nowego?”
Poczułam przypływ gniewu i bólu. „Ania,” powiedziałam starając się utrzymać spokojny głos, „ta kołdra jest w naszej rodzinie od ponad stu lat. To symbol naszego dziedzictwa.”
Przewróciła oczami. „Może czas puścić przeszłość,” powiedziała lekceważąco.
To był dla mnie koniec. Zrozumiałam wtedy, że cokolwiek zrobię, Ania zawsze będzie widziała moje prezenty jako obelgi. Postanowiłam wtedy i tam, że przestanę starać się zdobyć jej aprobatę. Od teraz nie będzie więcej prezentów ode mnie.
Minął rok od tej decyzji i chociaż nie było łatwo, to było ulgą nie martwić się o reakcję Ani na moje prezenty. Kamil jest rozczarowany, ale rozumie dlaczego podjęłam tę decyzję. Nasze relacje są napięte, ale przynajmniej nie muszę już poddawać się ciągłej krytyce Ani.
Chciałabym, żeby było inaczej. Bardzo chciałam mieć bliską relację z moją synową, ale czasami trzeba zaakceptować fakt, że nie wszyscy docenią nasze starania. I to jest w porządku.