Granice miłości: Czy jestem złą matką, jeśli wybieram spokój zamiast rodziny?

— Mamo, nie masz serca! — krzyknęła Ema, a jej głos odbił się echem od ścian mojego mieszkania. Stała w przedpokoju z walizką w jednej ręce i Arianką przy nodze, a ja czułam, jak moje serce rozdziera się na pół.

Nie chciałam tej rozmowy. Przez całe życie starałam się być dobrą matką, zawsze gotową pomóc, wysłuchać, przytulić. Ale dziś, po raz pierwszy od lat, musiałam powiedzieć „nie”.

— Ema, proszę cię… — zaczęłam cicho, ale ona już była w furii. — Nie rozumiesz, że nie mam dokąd pójść? Krystian stracił pracę, nie mamy pieniędzy na czynsz! Ty zawsze mówiłaś, że rodzina jest najważniejsza!

Spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach tę samą bezradność, którą widziałam u siebie wiele lat temu, kiedy jej ojciec odszedł. Ale wtedy byłam młoda i pełna sił. Teraz… Teraz jestem zmęczona. I nie mogę już dłużej znosić obecności Krystiana pod moim dachem.

Od kiedy Ema wyszła za niego, wszystko się zmieniło. Krystian był zawsze „trudny” — głośny, arogancki, wiecznie niezadowolony. Potrafił godzinami siedzieć przed telewizorem z piwem w ręku i narzekać na cały świat. Kiedy tylko próbowałam zwrócić mu uwagę, patrzył na mnie z pogardą i rzucał kąśliwe uwagi. „Może byś się zajęła własnym życiem?” — powiedział mi kiedyś przy stole wigilijnym. Wtedy przełknęłam łzy i udawałam, że nic się nie stało. Dla Emy. Dla Arianki.

Ale ile można udawać?

Ostatnie miesiące były koszmarem. Krystian stracił pracę w magazynie i całymi dniami siedział u mnie w domu. Wszędzie zostawiał bałagan, podnosił głos na Emę i Ariankę, a ja czułam się jak intruz we własnym mieszkaniu. Próbowałam rozmawiać z Emą, ale ona zawsze go broniła: „Mamo, on jest po prostu zestresowany”.

Wczoraj wieczorem usłyszałam ich kłótnię przez cienką ścianę. Krystian krzyczał na Emę, że jest nieudacznicą, że wszystko robi źle. Arianka płakała. Nie wytrzymałam — weszłam do ich pokoju i powiedziałam mu prosto w oczy:

— Dość tego! To mój dom i nie pozwolę ci tak traktować mojej córki!

Spojrzał na mnie z nienawiścią.

— To może nas wyrzuć! — rzucił z kpiną.

I wtedy poczułam… ulgę. Tak, właśnie tego chcę. Chcę odzyskać swój dom.

Dziś rano Ema przyszła do mnie zapłakana.

— Mamo, proszę… Daj nam jeszcze jedną szansę. On się zmieni.

Patrzyłam na nią i widziałam siebie sprzed lat — kobietę gotową poświęcić wszystko dla rodziny. Ale wiedziałam już, że to droga donikąd.

— Ema… Kocham cię najbardziej na świecie. Kocham Ariankę jak własne dziecko. Ale nie mogę już dłużej żyć w ciągłym napięciu. Nie mogę patrzeć, jak on was rani…

— Więc co mam zrobić? — szepnęła Ema przez łzy.

— Musisz podjąć decyzję sama. Ja nie mogę być waszym ratunkiem za każdym razem, gdy coś się wali.

Arianka tuliła się do mojej nogi i patrzyła na mnie wielkimi oczami.

— Babciu…

Zgięłam się w pół od bólu serca. Chciałam ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale wiedziałam, że jeśli teraz się złamię — nigdy już nie odzyskam swojego życia.

Ema spakowała walizkę i wyszła bez słowa. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Cisza była ogłuszająca.

Przez cały dzień chodziłam po domu jak cień. Przeglądałam stare zdjęcia Emy z dzieciństwa, listy od niej z kolonii, rysunki Arianki… Płakałam jak dziecko.

Wieczorem zadzwoniła sąsiadka:

— Pani Zosiu, wszystko w porządku? Słyszałam krzyki…

— Tak, pani Basiu… Wszystko dobrze — skłamałam.

Ale nic nie było dobrze.

Czy jestem złą matką? Czy powinnam była jeszcze raz zacisnąć zęby i pozwolić im zostać? Może Krystian naprawdę by się zmienił? A może tylko oszukuję samą siebie?

Nie wiem. Wiem tylko jedno: czasem trzeba postawić granicę nawet wobec tych, których kochamy najbardziej na świecie.

Czy ktoś z was był kiedyś w podobnej sytuacji? Czy naprawdę musimy wybierać między miłością a własnym spokojem?