Przeznaczenie w sercu: Wybór dla życia
— Jadwiga, co ty znowu wymyśliłaś? — głos mamy rozbrzmiewał w mojej głowie jak echo, gdy patrzyłam na białą kartkę z wynikami badań. Siedziałam na krawędzi łóżka, ściskając papier tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. W moim wnętrzu rosło maleńkie życie — może dziewczynka, jasnowłosa, z psotnym uśmiechem. Ale zamiast radości czułam tylko strach i rozpacz.
Wstałam gwałtownie, niemal przewracając krzesło. Musiałam wyjść z domu, zanim mama wróci z pracy. Wsunęłam wyniki do kieszeni kurtki i wybiegłam na klatkę schodową. Zimny wiatr uderzył mnie w twarz, jakby chciał mnie otrzeźwić. Wsiadłam do zatłoczonego autobusu, by jechać do przychodni. Każdy przystanek wydawał się wiecznością. Ludzie wokół mnie rozmawiali o pogodzie, zakupach, polityce — a ja czułam się jakby świat się zatrzymał tylko dla mnie.
Wysiadając na przystanku przy ul. Mickiewicza, omal nie upadłam w tłumie. Ktoś potrącił mnie łokciem, ktoś inny spojrzał z irytacją. Nagle coś zsunęło się z mojej kieszeni — wyniki badań. Zanim zdążyłam się schylić, podniosła je starsza kobieta.
— Proszę, to chyba pani — powiedziała łagodnie, patrząc mi prosto w oczy. Przez sekundę miałam wrażenie, że widzi wszystko: mój strach, mój ból i to maleńkie życie we mnie.
— Dziękuję — wyszeptałam i ruszyłam dalej.
W poczekalni przychodni panował gwar. Dzieci płakały, ktoś kaszlał, pielęgniarka wywoływała kolejne nazwiska. Usiadłam w kącie i zamknęłam oczy. Próbowałam sobie wyobrazić, jak powiedzieć o wszystkim mamie. „Mamo, jestem w ciąży” — te słowa nie chciały przejść mi przez gardło.
Gdy weszłam do gabinetu lekarki, czułam się jak skazaniec. Dr Nowak spojrzała na mnie przez okulary.
— Pani Jadwigo, wyniki są jednoznaczne. Gratuluję… ale wiem też, że to może być trudny moment.
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na plakat z uśmiechniętą rodziną na ścianie i czułam narastającą panikę.
— Czy jest ktoś, kto panią wspiera? — zapytała lekarka.
Pokręciłam głową.
— Ojciec dziecka?
Zacisnęłam usta. Michał… On nawet nie wie. Ostatnio coraz częściej się kłóciliśmy. On chce wyjechać do Niemiec za pracą, ja nie chcę opuszczać mamy. Po śmierci taty zostałyśmy same. Mama zawsze powtarzała: „Musisz być silna dla nas obu”.
Wyszłam z przychodni z jeszcze większym ciężarem na sercu. Przez całą drogę do domu powtarzałam sobie: „Musisz to powiedzieć”. Ale gdy przekroczyłam próg mieszkania i zobaczyłam mamę przy kuchennym stole, cała odwaga ze mnie uleciała.
— Jadwiga? Coś się stało? — zapytała z troską.
Usiadłam naprzeciwko niej i przez chwilę milczałyśmy. W końcu wyciągnęłam kartkę z kieszeni i położyłam ją na stole.
Mama przeczytała wyniki i spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
— To… to niemożliwe… — wyszeptała.
— Mamo… Ja nie wiem, co robić — głos mi się załamał.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. Potem mama zaczęła mówić szybko i nerwowo:
— Jadwiga! Jak mogłaś? Przecież wiesz, jak ciężko nam było po śmierci ojca! Myślałam, że jesteś rozsądna! Co ludzie powiedzą? Jak my sobie poradzimy?
Każde jej słowo wbijało się we mnie jak nóż. Chciałam krzyczeć, że to nie jest tylko moja wina, że Michał też miał wybór. Ale nie potrafiłam.
— Przepraszam… — wyszeptałam tylko.
Mama zaczęła płakać. Nigdy wcześniej nie widziałam jej takiej bezradnej.
Przez kolejne dni w domu panowała cisza. Unikałyśmy siebie nawzajem. Michał dzwonił kilka razy, ale nie odbierałam. Bałam się jego reakcji jeszcze bardziej niż reakcji mamy.
Pewnego wieczoru usłyszałam dzwonek do drzwi. To był Michał.
— Jadwiga, musimy porozmawiać — powiedział stanowczo.
Wyszliśmy na klatkę schodową.
— O co chodzi? — zapytał od razu.
Podałam mu wyniki badań bez słowa.
Przeczytał je dwa razy, potem spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
— Jesteś… w ciąży?
Pokiwałam głową.
— I co teraz? — zapytał cicho.
— Nie wiem… Mama jest załamana. Ja też się boję… A ty? — spojrzałam mu prosto w oczy.
Michał długo milczał.
— Chciałem wyjechać… Ale teraz… Nie wiem już nic — powiedział bezradnie.
Zostawił mnie samą na klatce schodowej. Poczułam się jeszcze bardziej samotna niż wcześniej.
Następnego dnia mama przyszła do mojego pokoju i usiadła obok mnie na łóżku.
— Jadwiga… Przepraszam za wszystko, co powiedziałam. Po prostu się boję… Boję się o ciebie i o to dziecko. Ale jeśli zdecydujesz się je urodzić… Pomogę ci. Jesteśmy rodziną — powiedziała cicho i przytuliła mnie mocno.
Łzy popłynęły mi po policzkach. Po raz pierwszy poczułam ulgę i nadzieję.
Michał zadzwonił wieczorem. Powiedział, że chce spróbować zostać ze mną i naszym dzieckiem w Polsce. Że boi się tak samo jak ja, ale może razem damy radę.
Nie wiem jeszcze, jak potoczy się nasze życie. Wiem tylko jedno: czasem los stawia nas przed wyborami, których nigdy byśmy sobie nie życzyli. Ale czy można uciec przed przeznaczeniem? Czy odwaga to zawsze wybór serca?