Czekała mnie rozmowa, która zmieniła wszystko

Zanim jeszcze usiadłam przy kuchennym stole, czułam, jak serce wali mi w piersi. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy, ale nawet on nie był w stanie ukoić moich nerwów. Wiem, że dziś wszystko się rozstrzygnie. Dziś muszę porozmawiać z Pawłem – moim mężem od dwunastu lat, ojcem naszych dzieci, człowiekiem, którego kiedyś kochałam bezgranicznie.

Ostatnie tygodnie były jak zły sen. Paweł wracał coraz później, unikał rozmów, a kiedy już siedzieliśmy razem przy stole, milczenie ciążyło jak ołów. „Co się z nami stało?” – pytałam siebie w myślach każdej nocy, kiedy leżałam obok niego i słyszałam jego równy oddech. Próbowałam rozmawiać, ale on tylko wzruszał ramionami.

Wszystko zaczęło się od jednej wiadomości na Messengerze. „Cześć, Anka. Dawno się nie widzieliśmy!” – napisała do mnie Magda, moja dawna przyjaciółka z liceum. Zdziwiło mnie to, bo nasze drogi rozeszły się lata temu. Odpisałam grzecznie, a ona po kilku wymianach zdań napisała: „Widziałam Pawła ostatnio w Galerii Krakowskiej. Był z jakąś kobietą. Wyglądali na bardzo bliskich…”.

Zamarłam. Przez kilka dni udawałam przed sobą, że to nieprawda. Ale potem zaczęłam zauważać szczegóły: nowy zapach perfum na jego koszuli, tajemnicze uśmiechy do telefonu, wyciszone rozmowy w łazience. W końcu zebrałam się na odwagę i zapytałam:

– Paweł, czy ty masz kogoś?

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale w jego oczach zobaczyłam strach. – Co ty wygadujesz? – rzucił nerwowo i wyszedł z kuchni.

Od tamtej pory było tylko gorzej. Zaczęły się kłótnie o drobiazgi: o to, kto nie wyniósł śmieci, kto zapomniał kupić mleka, kto nie odebrał dzieci ze szkoły na czas. Nasza córka Zosia coraz częściej zamykała się w swoim pokoju i płakała po nocach. Syn Kuba udawał twardziela, ale widziałam, jak bardzo przeżywa napiętą atmosferę.

W końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do mojej mamy.

– Mamo, ja już nie mogę… Paweł mnie zdradza – wyszeptałam przez łzy.

Mama milczała przez chwilę, a potem powiedziała: – Aniu, musisz być silna. Dla dzieci. Ale pamiętaj też o sobie.

To była pierwsza noc od dawna, kiedy nie zasnęłam ze łzami w oczach. Postanowiłam działać.

Następnego dnia po pracy pojechałam do galerii handlowej. Usiadłam w kawiarni naprzeciwko wejścia i czekałam. Po godzinie zobaczyłam Pawła – szedł uśmiechnięty obok młodej kobiety o długich rudych włosach. Trzymali się za ręce.

Wróciłam do domu późno. Paweł już spał. Przez całą noc układałam w głowie scenariusze rozmowy. Rano usiadłam przy stole i czekałam aż dzieci wyjdą do szkoły.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.

Paweł spojrzał na mnie z niepokojem.

– Wiem o wszystkim – zaczęłam drżącym głosem. – Widziałam cię w galerii z tą kobietą.

Przez chwilę milczał. Potem spuścił głowę i wyszeptał:

– Przepraszam, Aniu… To nie tak miało być.

– To jak miało być? – zapytałam z goryczą.

– Sam nie wiem… Poznałem ją przypadkiem w pracy. Na początku tylko rozmawialiśmy… Potem wszystko wymknęło się spod kontroli.

Łzy napłynęły mi do oczu. – A my? Nasza rodzina? Dzieci?

Paweł zaczął płakać. – Nie chciałem cię skrzywdzić… Ale czuję się pusty od lat. Ty ciągle tylko praca, dom, dzieci… Ja też chciałem poczuć się ważny.

Poczuć się ważny? Przez dwanaście lat robiłam wszystko dla tej rodziny! Odkładałam swoje marzenia na bok, żeby Paweł mógł rozwijać firmę transportową z ojcem. To ja siedziałam po nocach nad rachunkami i gotowałam obiady na dwa dni do przodu, żeby dzieci miały domowe jedzenie.

– A ja? Kiedy ja byłam ważna? – wybuchłam.

Paweł spuścił wzrok.

– Przepraszam – powtórzył tylko.

Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Dzieci wyczuwały napięcie i zaczęły zadawać pytania.

– Mamo, czy wy się rozwiedziecie? – zapytała pewnego wieczoru Zosia.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przytuliłam ją mocno i powiedziałam: – Kochanie, czasem dorośli mają trudne chwile… Ale zawsze będziemy was kochać.

W weekend przyjechała moja siostra Iwona z mężem i dziećmi. Od razu wyczuła napiętą atmosferę.

– Anka, co się dzieje? Wyglądasz jak cień samej siebie – powiedziała wieczorem przy herbacie.

Opowiedziałam jej wszystko. Iwona była wściekła na Pawła:

– Jak on mógł ci to zrobić?! Po tym wszystkim?!

Ale potem dodała ciszej: – Może powinnaś mu wybaczyć? Dla dzieci?

Zacisnęłam pięści pod stołem.

– A co ze mną? Mam całe życie udawać szczęśliwą?

Iwona westchnęła ciężko:

– Nie wiem… Ale pamiętaj, że rozwód to nie tylko twoja decyzja. To decyzja całej rodziny.

Następnego dnia Paweł poprosił mnie o rozmowę.

– Aniu… Chcę spróbować jeszcze raz. Dla dzieci… dla nas…

Spojrzałam mu prosto w oczy:

– Paweł, nie wiem czy potrafię ci wybaczyć. Zraniłeś mnie jak nikt inny.

Przez kilka tygodni próbowaliśmy terapii małżeńskiej u pani psycholog w centrum miasta. Rozmawialiśmy o wszystkim: o mojej pracy w szkole podstawowej, o jego relacji z ojcem (który zawsze traktował mnie jak intruza), o tym jak bardzo oboje czujemy się samotni pod jednym dachem.

Ale im więcej rozmawialiśmy, tym bardziej czułam, że coś we mnie pękło na zawsze.

Pewnego wieczoru Paweł wrócił późno i zobaczyłam w jego oczach ulgę – jakby cieszył się z każdej chwili poza domem. Wtedy podjęłam decyzję.

Usiadłam przy stole z dziećmi i powiedziałam:

– Kochani… Tata i ja postanowiliśmy się rozstać. To nie wasza wina i zawsze będziemy was kochać.

Zosia rozpłakała się i wybiegła do swojego pokoju. Kuba patrzył na mnie z wyrzutem:

– Dlaczego nie możecie być normalni jak inne rodziny?

Nie miałam odpowiedzi.

Przez kolejne miesiące walczyliśmy o każdy dzień normalności. Paweł wynajął mieszkanie na drugim końcu miasta. Dzieci jeździły do niego co drugi weekend. Ja wróciłam do pracy na pełen etat i zaczęłam chodzić na jogę z koleżankami z pracy.

Mama pomagała mi jak mogła – gotowała obiady dla dzieci i odbierała je ze szkoły, kiedy miałam zebrania rady pedagogicznej. Siostra Iwona przyjeżdżała w każdy piątek z ciastem drożdżowym i słuchała moich żali bez oceniania.

Najtrudniejsze były święta Bożego Narodzenia – pierwsze bez Pawła przy stole. Zosia płakała przy opłatku, a Kuba zamknął się w łazience i długo nie chciał wyjść.

Ale przetrwaliśmy.

Dziś mija rok od tamtej rozmowy przy kuchennym stole. Patrzę na siebie w lustrze i widzę inną kobietę – silniejszą, bardziej świadomą własnej wartości. Dzieci powoli odzyskują spokój; Zosia zaczęła grać na skrzypcach, Kuba trenuje piłkę nożną w lokalnym klubie.

Czasem spotykam Pawła pod szkołą albo na zakupach w Biedronce. Rozmawiamy spokojnie o dzieciach i codziennych sprawach. On ułożył sobie życie z tamtą kobietą; ja uczę się żyć dla siebie.

Często zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy można wybaczyć zdradę i zacząć od nowa? A może czasem trzeba pozwolić odejść temu, co nas niszczy?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?