Zdrada, która rozdzieliła nas na zawsze
— Jak mogłaś?! — krzyczała Kinga, wymachując pomiętym dokumentem, który jeszcze rano leżał spokojnie na biurku w salonie. — Jak mogłaś podpisać to świństwo?!
Zosia drgnęła, odstawiła filiżankę z herbatą i powoli odwróciła się w moją stronę. Na jej twarzy nie było śladu skruchy, tylko chłodna obojętność, która bolała bardziej niż jakiekolwiek słowa. Przez chwilę miałam wrażenie, że patrzę na zupełnie obcą osobę, a nie na moją młodszą siostrę, z którą dzieliłam dzieciństwo, sekrety i łzy.
Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, kiedy tata trafił do szpitala po kolejnym zawale. Mama była w rozsypce, a ja próbowałam trzymać wszystko w ryzach – dom, pracę, opiekę nad tatą. Zosia, jak zwykle, pojawiała się i znikała, tłumacząc się obowiązkami na uczelni i nową pracą w kancelarii. Nie miałam do niej żalu, zawsze była wolnym duchem, ale tym razem naprawdę potrzebowałam jej wsparcia.
Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam z nocnego dyżuru w aptece, znalazłam na stole list od notariusza. Tata, przewidując najgorsze, postanowił uporządkować sprawy spadkowe. W testamencie wszystko miało być podzielone po równo między nas. Tak przynajmniej myślałam. Jednak w dokumentach, które trzymałam teraz w ręku, widniał podpis Zosi pod aneksem, który zmieniał wszystko. Cały dom, mieszkanie po babci i działka na Mazurach miały przypaść jej. Ja miałam dostać tylko samochód i niewielką sumę pieniędzy.
— Zosia, powiedz mi, dlaczego to zrobiłaś? — mój głos drżał, a łzy cisnęły się do oczu. — Przecież zawsze byłyśmy razem. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć.
Zosia wzruszyła ramionami, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
— Kinga, musiałam. Wiesz, w jakiej jestem sytuacji. Michał stracił pracę, mamy kredyt, a ja nie dam rady sama tego wszystkiego spłacić. Tata sam zaproponował, żebym przejęła dom. Ty masz dobrą pracę, nie potrzebujesz tego tak jak ja.
Poczułam, jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Przecież wiedziała, jak bardzo kocham ten dom, jak wiele wspomnień się z nim wiąże. To tutaj uczyłam się jeździć na rowerze, tutaj mama piekła najlepsze serniki na świecie, tutaj tata uczył nas grać w szachy. A teraz miałam to wszystko stracić, bo moja siostra postanowiła zadbać tylko o siebie.
— Tata był wtedy pod wpływem leków, Zosia! — wykrzyknęłam. — Wiesz dobrze, że nie był w stanie podejmować takich decyzji. Wykorzystałaś to!
Zosia spojrzała na mnie z pogardą.
— Przestań dramatyzować. Zawsze byłaś tą idealną córką, która wszystko robi najlepiej. Może w końcu czas, żebym ja też coś dostała od życia?
Nie poznawałam jej. Gdzie podziała się ta wrażliwa dziewczyna, która płakała, gdy zgubiła ukochanego misia? Gdzie była moja siostra, która przysięgała mi, że nigdy się nie rozstaniemy?
Przez kolejne dni w domu panowała cisza. Mama próbowała łagodzić sytuację, ale jej łzy tylko pogarszały sprawę. Tata milczał, patrząc na nas z rezygnacją. Ja zamknęłam się w swoim pokoju, nie mając siły na rozmowy. Każdy dźwięk, każdy krok Zosi po schodach przypominał mi o zdradzie, której się dopuściła.
W pracy nie potrafiłam się skupić. Klienci narzekali, szefowa patrzyła na mnie z niepokojem. Nawet przyjaciele nie byli w stanie mnie pocieszyć. Czułam się samotna jak nigdy dotąd. Zaczęłam pisać dziennik, żeby nie zwariować. Każdego wieczoru zapisywałam swoje myśli, próbując zrozumieć, gdzie popełniłam błąd. Czy byłam zbyt wymagająca? Czy za mało wspierałam Zosię? A może to ona zawsze była zazdrosna o moje sukcesy?
Pewnego dnia, kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam Zosię siedzącą na schodach z walizką. Jej oczy były czerwone od płaczu.
— Kinga, przepraszam — wyszeptała. — Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Po prostu… bałam się. Bałam się, że zostanę z niczym. Że Michał mnie zostawi, jeśli nie będziemy mieli gdzie mieszkać. Tata naprawdę chciał mi pomóc. Ale teraz widzę, jak bardzo cię zraniłam.
Przez chwilę chciałam ją przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale nie potrafiłam. Zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele słów padło. Zbyt wiele łez zostało wylanych.
— Nie wiem, czy kiedykolwiek ci wybaczę — powiedziałam cicho. — Ale mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, jak bardzo mnie zawiodłaś.
Zosia wstała, podniosła walizkę i wyszła. Jej kroki odbijały się echem w pustym domu. Mama płakała w kuchni, tata zamknął się w swoim pokoju. Ja zostałam sama, z dziennikiem i bólem, który nie chciał minąć.
Minęły tygodnie. Zosia nie dzwoniła, nie pisała. Ja próbowałam żyć dalej, ale każdy dzień był walką z samą sobą. Czasem zastanawiałam się, czy mogłam zrobić coś inaczej. Czy powinnam była być bardziej wyrozumiała? Czy rodzina naprawdę jest ważniejsza niż sprawiedliwość?
Dziś, kiedy znów otworzyłam dziennik i przeczytałam swoje zapiski sprzed kilku miesięcy, poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Może kiedyś znajdę w sobie siłę, by wybaczyć Zosi. Może kiedyś znów będziemy siostrami. Ale czy zaufanie można odbudować po takiej zdradzie? Czy rodzina naprawdę jest silniejsza niż ból, który zostaje po złamanym sercu?