Testament, które rozdarło rodzinę: Tajemnica mamy z ulicy Lipowej
– Co to ma znaczyć, mamo? – szepczę, choć wiem, że już mnie nie usłyszy. Siedzę na podłodze w salonie, wśród kartonów pełnych jej rzeczy, z testamentem w ręku. Palce mi drżą. Słowa na papierze są jak cios: „Cały majątek przekazuję mojej córce, Magdalenie.” Ani słowa o mnie. Ani słowa o sprawiedliwości, którą zawsze wyznawała.
Magda stoi w drzwiach, blada jak ściana. – Sylwia… ja naprawdę nic nie wiedziałam. Przysięgam.
Patrzę na nią przez łzy. Moja młodsza siostra, zawsze ta delikatniejsza, ta „potrzebująca opieki”. Mama powtarzała: „Musisz być silna za was dwie.” Ale czy to znaczyło, że ja nie zasługuję na nic?
– Może… może mama coś zmieniła w ostatniej chwili? – Magda próbuje znaleźć sens w tym chaosie.
– Albo zawsze byłaś jej ulubienicą – cedzę przez zaciśnięte zęby.
Magda odwraca wzrok. – To nieprawda.
Cisza między nami jest gęsta jak mgła nad Wisłą. W powietrzu unosi się zapach jej perfum – konwalie i coś gorzkiego, jakby żal. Przez okno widzę ogród, gdzie kiedyś bawiłyśmy się w chowanego. Tam mama piekła z nami szarlotkę, tam uczyła nas grać w klasy. Teraz wszystko wydaje się kłamstwem.
– Pamiętasz, jak złamałaś nogę na sankach? – pyta Magda cicho. – Mama spała wtedy przy tobie na podłodze przez tydzień.
– A przy tobie, kiedy miałaś zapalenie płuc – odpowiadam równie cicho.
Obie milczymy. Wspomnienia mieszają się z bólem i gniewem.
Wieczorem dzwoni ciotka Teresa. – Może mama była już wtedy bardzo zmęczona… Może się pomyliła? – sugeruje.
Ale wujek Roman ma inną teorię: – Zawsze była bliżej Magdy. Ty byłaś samodzielna, a ona… no wiesz.
Nie wiem. Nic już nie wiem.
Przez kolejne dni mijamy się z Magdą w kuchni jak obce sobie osoby. Ona zamyka się w swoim dawnym pokoju, ja śpię na rozkładanej kanapie w salonie. Każdy dźwięk wydaje się za głośny, każde spojrzenie za długie.
Pewnej nocy nie mogę spać. Idę na strych i znajduję stary kuferek mamy. W środku listy do babci Heli sprzed trzydziestu lat. Czytam jeden po drugim:
„Magda znowu płakała całą noc. Sylwia radzi sobie świetnie – jest taka silna. Czasem boję się, że za bardzo ją obciążam.”
Serce mi pęka. Czy naprawdę byłam tylko jej podporą? Czy dlatego uznała, że nie potrzebuję niczego więcej?
Rano Magda siedzi przy stole z kubkiem herbaty. Oczy ma podpuchnięte od płaczu.
– Nie chcę tego wszystkiego sama – mówi nagle. – Mieszkania, pieniędzy… To nie ma sensu bez ciebie.
Patrzę na nią długo. Widzę w niej siebie sprzed lat – zagubioną, przestraszoną dziewczynkę.
– Może możemy to jakoś rozwiązać razem? – pytam ostrożnie.
Idziemy do notariusza. Ten tłumaczy nam chłodno: testament jest ważny, ale Magda może się zrzekać części majątku na moją rzecz.
– Chcę to zrobić – mówi bez wahania.
Dzielimy wszystko po równo. Nie dlatego, że musimy. Dlatego, że chcemy być siostrami.
Przez kolejne tygodnie rozmawiamy o mamie, o dzieciństwie, o tym, czego nigdy nie powiedziałyśmy sobie ani jej. O tym, jak bardzo bolało nas jej milczenie i wybory.
Pewnego wieczoru przeglądamy stare zdjęcia. Śmiejemy się przez łzy z naszych fryzur z lat dziewięćdziesiątych i płaczemy nad zdjęciem mamy z ostatnich wakacji nad morzem.
– Myślisz, że byłaby z nas dumna? – pyta Magda cicho.
Patrzę na nią i czuję ulgę pomieszaną ze smutkiem.
– Chciałabym w to wierzyć – odpowiadam.
Ale w środku zostaje pytanie: dlaczego nigdy nam nie powiedziała? Dlaczego zostawiła nas z tyloma niewiadomymi?
A wy? Czy kiedykolwiek odkryliście rodzinny sekret, który zmienił wasze życie? Co byście zrobili na moim miejscu?