„Babciu, mama mówiła, że oddamy cię do domu starców.” Historia zdrady i poszukiwania własnego miejsca w rodzinie.

– Babciu, mama mówiła, że oddamy cię do domu starców – powiedział nagle mój wnuk Kuba, nie odrywając wzroku od tabletu. Zamarłam z filiżanką herbaty w dłoni. Słowa rozlały się po kuchni jak rozbita szklanka – nie do posprzątania, nie do cofnięcia.

Nie wiedziałam, czy dobrze usłyszałam. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko dziecięca pomyłka. Ale potem zza drzwi dobiegł mnie szept mojej córki, Magdy: – Nie mów babci, jeszcze nie teraz. Musimy to z nią spokojnie omówić.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Przez całe życie byłam dla nich – dla Magdy, dla Kuby, dla mojego zięcia Piotra. Po śmierci męża to ja trzymałam ten dom w ryzach. Gotowałam obiady, odbierałam Kubę ze szkoły, prałam ich rzeczy. Byłam cicha, niewidzialna, ale zawsze obecna. Czy naprawdę stałam się dla nich ciężarem?

Wieczorem Magda przyszła do mojego pokoju. Usiadła na brzegu łóżka i zaczęła mówić tym swoim miękkim głosem, który zawsze miał mnie uspokajać:

– Mamo… Wiesz, Piotr dostał propozycję pracy w Warszawie. To duża szansa. Ale mieszkanie tam jest małe…

– I nie ma w nim miejsca dla starej matki? – przerwałam jej ostro. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

– Nie o to chodzi! – zaprotestowała szybko. – Po prostu… Chcemy, żebyś miała opiekę. Tam są dobre domy opieki. Będziesz miała towarzystwo, zajęcia…

– I żadnej rodziny – dokończyłam za nią.

Magda spuściła wzrok. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, którą przerywało tylko tykanie zegara na ścianie.

Noc była bezsenna. Wpatrywałam się w sufit i próbowałam zrozumieć, kiedy przestałam być potrzebna. Przypomniałam sobie, jak Magda była mała i bała się burzy – tuliłam ją wtedy do siebie i obiecywałam, że zawsze będę przy niej. A teraz ona chce mnie zostawić.

Rano Piotr zaproponował rozmowę przy kawie.

– Pani Janino – zaczął oficjalnie, jakbyśmy nie znali się od lat. – To nie jest łatwa decyzja dla nikogo z nas. Ale Magda jest przemęczona, a ja muszę myśleć o przyszłości rodziny…

– A ja nie jestem już częścią tej rodziny? – zapytałam cicho.

Piotr westchnął i spojrzał na mnie z czymś na kształt współczucia.

– Oczywiście, że pani jest. Ale czasem trzeba podjąć trudne decyzje.

Wyszłam z kuchni bez słowa. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem już tylko problemem do rozwiązania? Czy całe moje życie sprowadza się teraz do tego, by nie przeszkadzać?

Przez kolejne dni Magda była dla mnie wyjątkowo miła. Przynosiła mi herbatę do pokoju, pytała o samopoczucie. Ale ja czułam się jak ktoś na wygnaniu we własnym domu.

Pewnego popołudnia odwiedziła mnie sąsiadka, pani Zosia.

– Coś ty taka smutna, Janka? – zapytała od progu.

Opowiedziałam jej wszystko. Zosia pokiwała głową i ścisnęła moją dłoń.

– Wiesz co? Ja bym się tak łatwo nie dała. Może czas pomyśleć o sobie? Masz jeszcze swoje życie!

Te słowa długo dźwięczały mi w uszach. Może rzeczywiście powinnam przestać być tylko babcią i matką? Może powinnam przypomnieć sobie, kim byłam zanim oddałam wszystko rodzinie?

Wieczorem zebrałam się na odwagę i weszłam do salonu.

– Magda, Piotrze – zaczęłam stanowczo. – Jeśli chcecie mnie oddać do domu opieki, to powiedzcie mi to wprost. Ale zanim podejmiecie decyzję za moimi plecami, chcę wam coś powiedzieć.

Spojrzeli na mnie zaskoczeni.

– Przez całe życie byłam dla was – kontynuowałam drżącym głosem. – Teraz chcę być też dla siebie. Jeśli mam odejść z tego domu, to na własnych warunkach.

Magda rozpłakała się i rzuciła mi się na szyję.

– Przepraszam, mamo! Myślałam tylko o sobie… Bałam się tej zmiany…

Piotr milczał długo, w końcu powiedział:

– Może rzeczywiście powinniśmy porozmawiać o tym wszyscy razem.

To był początek trudnych rozmów i jeszcze trudniejszych decyzji. Ostatecznie postanowiłam zamieszkać sama – wynajęłam małe mieszkanie niedaleko Zosi. Było ciężko: samotność bolała, ale czułam też ulgę. Po raz pierwszy od lat mogłam decydować o sobie.

Czasem odwiedza mnie Kuba i wtedy pieczemy razem szarlotkę albo idziemy na spacer do parku. Magda dzwoni częściej niż kiedyś – chyba boi się stracić kontakt na zawsze.

Nie wiem jeszcze, czy dobrze zrobiłam. Ale wiem jedno: nie jestem już tylko dodatkiem do czyjegoś życia.

Czy naprawdę musimy wybierać między rodziną a własną godnością? Czy starość zawsze musi oznaczać samotność? Może to właśnie teraz zaczyna się mój nowy rozdział…