Ukryte kamery, ukryte lęki – Jak jedna decyzja rozbiła moją rodzinę

– Nie przesadzasz trochę? – zapytał mnie Paweł, mój mąż, kiedy po raz kolejny sprawdzałam, czy drzwi do pokoju Michała są dobrze zamknięte. Była trzecia nad ranem, a ja już czwarty raz tej nocy zaglądałam do synka. – Przecież śpi. Elżbieta jest świetną opiekunką, sama ją wybrałaś.

Ale ja nie spałam. W mojej głowie kłębiły się obrazy z wiadomości: dzieci porzucone przez opiekunki, niemowlęta płaczące samotnie w łóżeczkach. Od kiedy urodził się Michał, nie potrafiłam już ufać nikomu. Nawet Pawłowi. Nawet sobie.

Kiedy wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim, mama namawiała mnie, żebym zostawiła Michała pod jej opieką. Ale wiedziałam, jak bardzo jest schorowana i jak łatwo się męczy. Paweł był za tym, żeby zatrudnić kogoś z polecenia. Tak trafiła do nas pani Elżbieta – starsza kobieta z sąsiedztwa, polecana przez dwie znajome matki z przedszkola.

Pierwszego dnia, kiedy zostawiłam ich samych, czułam się jak zdrajczyni. Przez całą drogę do pracy ściskałam telefon w dłoni, gotowa wrócić do domu na każde wezwanie. Ale nic się nie działo. Po powrocie zastałam Elżbietę czytającą Michałowi bajkę.

A jednak coś nie dawało mi spokoju. Może to jej chłodny ton, kiedy mówiła do mnie „proszę pani”, może to, że nigdy nie patrzyła mi w oczy. Może to ja byłam problemem?

Wieczorem, kiedy Paweł usnął przed telewizorem, wyjęłam z szuflady małe pudełko z napisem „Mini Kamera Wi-Fi”. Zamówiłam je tydzień wcześniej, w tajemnicy przed wszystkimi. Zainstalowałam jedną kamerę w salonie, drugą w pokoju Michała. Ręce mi się trzęsły.

Przez kilka dni oglądałam nagrania po nocach. Nic szczególnego – Elżbieta bawiła się z Michałem, karmiła go kaszką, czasem rozmawiała przez telefon. Ale pewnego dnia zobaczyłam coś, co zmroziło mi krew w żyłach.

Na ekranie widziałam, jak Elżbieta podnosi głos na Michała. Krzyczała: „Przestań płakać! Ile razy mam ci powtarzać?!” Potem odwróciła się do okna i zaczęła płakać sama. Michał siedział w łóżeczku i patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.

Nie spałam całą noc. Rano pokazałam nagranie Pawłowi.

– Przecież ona go nie uderzyła – powiedział cicho. – Każdemu mogą puścić nerwy…

– Ale ja jej nie ufam! – krzyknęłam. – To moje dziecko!

Paweł wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni. Zostałam sama ze swoim strachem.

Zadzwoniłam do mamy. Zamiast wsparcia usłyszałam:

– Ty zawsze wszystko musisz kontrolować! Może czasem powinnaś zaufać ludziom?

Ale ja już nie umiałam.

Następnego dnia zwolniłam Elżbietę. Nie powiedziałam jej o kamerach ani o nagraniu. Powiedziałam tylko, że „zmieniamy plany rodzinne”.

Michał płakał przez cały dzień. Tęsknił za Elżbietą bardziej niż za mną po powrocie z pracy.

Paweł był coraz bardziej zamknięty w sobie. Coraz częściej wracał późno do domu. Kiedy próbowałam z nim rozmawiać, mówił tylko:

– Musisz się leczyć.

Moja mama przestała odbierać telefony.

Zostałam sama z dzieckiem i swoim lękiem.

Próbowałam znaleźć nową opiekunkę, ale żadnej nie ufałam. Każda wydawała mi się podejrzana: jedna miała za długie paznokcie, druga dziwnie patrzyła na Michała, trzecia za dużo pytała o nasze życie prywatne.

W końcu Paweł powiedział:

– Albo wracasz na terapię, albo…

Nie dokończył zdania.

Zgodziłam się na terapię. Siedziałam naprzeciwko pani psycholog i płakałam przez pierwsze trzy sesje.

– Skąd ten lęk? – pytała cicho.

Nie wiedziałam. Może z dzieciństwa? Może dlatego, że mój ojciec odszedł od nas nagle i nigdy nie wrócił? Może dlatego, że mama zawsze powtarzała: „Nie ufaj nikomu poza sobą”.

Terapia trwała miesiącami. Powoli zaczynałam rozumieć siebie i swoje reakcje. Ale relacje z Pawłem były coraz gorsze.

Pewnego wieczoru znalazłam go pakującego walizkę.

– Nie mogę tak żyć – powiedział cicho. – Kocham cię, ale nie chcę być twoim podejrzanym.

Odszedł tego samego dnia.

Zostałyśmy z Michałem same w pustym mieszkaniu pełnym kamer i wspomnień.

Dziś wiem jedno: strach może być silniejszy niż miłość. Może odebrać wszystko – rodzinę, przyjaciół, poczucie bezpieczeństwa.

Czy mogłam postąpić inaczej? Czy gdybym zaufała Elżbiecie i Pawłowi, byłabym dziś szczęśliwsza? A może to właśnie brak kontroli jest największym ryzykiem?

Czasem patrzę na wyłączone już kamery i pytam siebie: czy naprawdę można nauczyć się ufać innym? Czy wy też kiedyś baliście się tak bardzo o swoje dziecko, że straciliście wszystko inne?