Sekret z ulicy Głównej: Jak mój wnuk otworzył mi oczy na rodzinę, którą myślałam, że znam
– Babciu, a dlaczego mama płakała wczoraj wieczorem? – zapytał mnie nagle Staś, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami, gdy kroiłam mu kanapkę z żółtym serem. Zamarłam z nożem w powietrzu. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że nie słyszałam pytania, ale jego spojrzenie było zbyt przenikliwe.
– Czasem dorośli płaczą, bo są zmęczeni albo coś ich martwi – odpowiedziałam wymijająco, choć w środku poczułam ukłucie niepokoju. Lucyna, moja córka, zawsze była silna. Przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz leżała w szpitalu po operacji wyrostka, a ja miałam zająć się jej synem przez kilka dni. Myślałam, że to będzie proste – przecież to tylko kilka dni, kilka obiadów, kilka bajek przed snem. Ale już pierwszego wieczoru zrozumiałam, że Staś jest inny niż dzieci, które znałam. Był cichy, zamyślony, zadawał pytania, których nie potrafiłam zbyć prostą odpowiedzią.
Drugiego dnia po południu usiedliśmy razem przy stole. Staś bawił się moimi starymi guzikami, które trzymałam w puszce po herbacie. – Babciu, a czy mama zawsze była taka smutna? – zapytał znienacka. Znowu poczułam to ukłucie. Przypomniałam sobie Lucynę jako dziecko – wesołą, rozgadaną, z wiecznie potarganymi włosami. Co się stało z tą dziewczynką?
Wieczorem zadzwoniłam do szpitala. Lucyna odebrała po kilku sygnałach. – Mamo, jak się czujesz? – zapytałam cicho.
– Lepiej… Ale nie o mnie chodzi. Jak Staś? Nie sprawia kłopotów?
– Nie… tylko… Lucynko, czy wszystko u was dobrze? On jest taki… zamknięty.
Po drugiej stronie zapadła cisza. – Mamo, proszę… nie pytaj teraz. Wszystko ci opowiem, jak wrócę.
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, co mogłam przeoczyć. Czy byłam złą matką? Czy coś przegapiłam?
Następnego dnia Staś przyniósł mi rysunek. Były na nim trzy postacie: on, Lucyna i ktoś jeszcze – wysoki mężczyzna bez twarzy.
– Kto to? – zapytałam delikatnie.
Staś wzruszył ramionami. – To tata. Mama mówi, że wyjechał do pracy za granicę… Ale ja słyszałem, jak rozmawiała przez telefon i płakała. Powiedziała komuś, że już nie wróci.
Poczułam zimny dreszcz na plecach. O tym nie wiedziałam. Lucyna nigdy nie mówiła mi o problemach z mężem. Zawsze powtarzała, że wszystko jest w porządku.
Przez kolejne dni Staś coraz częściej zadawał trudne pytania. – Babciu, dlaczego mama nie lubi rozmawiać o tacie? Dlaczego nie przyjeżdżasz do nas częściej? Czy mama była kiedyś szczęśliwa?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Zaczęłam wracać myślami do przeszłości – do czasów, gdy Lucyna była nastolatką i coraz częściej zamykała się w swoim pokoju. Do kłótni z jej ojcem, mojego męża Jana, który zawsze miał rację i nie znosił sprzeciwu. Do dnia, gdy Lucyna wyprowadziła się z domu bez słowa po maturze.
Wieczorami siedziałam przy oknie i patrzyłam na pustą ulicę Główną. Wydawało mi się wtedy, że wszystko jest pod kontrolą – dom posprzątany, obiad ugotowany, dzieci odchowane. Ale czy naprawdę znałam swoją córkę? Czy kiedykolwiek zapytałam ją o to, co czuje?
Kiedy Lucyna wróciła ze szpitala, była blada i zmęczona. Staś rzucił jej się na szyję.
– Mamo! Babcia powiedziała mi o twoim dzieciństwie! O tym jak biegałaś po podwórku i śmiałaś się cały dzień!
Lucyna spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Mamo… dlaczego nigdy mi o tym nie opowiadałaś?
Zabrakło mi słów. Przez chwilę stałyśmy naprzeciwko siebie jak dwie obce kobiety.
– Bałam się – wyszeptałam w końcu. – Bałam się wracać do tych wspomnień… Bałam się przyznać do błędów.
Lucyna usiadła ciężko na krześle.
– Mamo… Ja też się bałam. Bałam się powiedzieć ci prawdę o Marku… O tym, że odszedł do innej kobiety i zostawił nas samych.
Staś patrzył na nas szeroko otwartymi oczami.
– Czy to moja wina? – zapytał cicho.
Obie rzuciłyśmy się do niego jednocześnie.
– Nie! – krzyknęłyśmy zgodnie.
Płakaliśmy wszyscy troje długo tego wieczoru. Po raz pierwszy od lat poczułam się naprawdę blisko mojej córki i wnuka.
Od tamtej pory zaczęliśmy rozmawiać inaczej – szczerze i bez udawania. Zrozumiałam wtedy coś ważnego: rodzina to nie tylko wspólne obiady i święta przy stole. To także odwaga mówienia prawdy i przyznawania się do słabości.
Czasem myślę: ile jeszcze tajemnic kryje się za zamkniętymi drzwiami naszych domów? Czy naprawdę znamy tych, których kochamy najbardziej?