W cieniu obojętności: Historia Zosi, która szuka swojego miejsca
– Zosiu, możesz wreszcie przestać się tak gapić? – głos ojca przeszył ciszę kuchni jak nóż. Siedziałam przy stole, dłubiąc widelcem w zimnych ziemniakach. Na talerzu leżał kotlet schabowy, który od godziny tracił resztki ciepła.
– Przepraszam – szepnęłam, nie patrząc mu w oczy.
– Zawsze tylko przepraszasz – westchnął ciężko i wrócił do czytania gazety.
Wiedziałam, że nie chodzi o mnie. Od śmierci mamy wszystko się zmieniło. Ojciec stał się cichy, zamknięty, jakby połknął klucz do własnych uczuć. A ja? Ja stałam się niewidzialna.
W drzwiach pojawiła się Ola – moja przybrana siostra. Miała na sobie nową bluzę z logo jakiejś modnej marki. Ojciec od razu się rozpromienił.
– O, Olu! Jak tam w szkole? – zapytał z uśmiechem, którego dla mnie nie miał od miesięcy.
– Spoko, dostałam piątkę z matmy – rzuciła niedbale, rzucając plecak na podłogę.
– Wiedziałem, że dasz radę! – pochwalił ją, a ja poczułam znajome ukłucie zazdrości i żalu.
Ola była córką nowej żony ojca – tej, która pojawiła się w naszym życiu dwa lata temu i wszystko wywróciła do góry nogami. Po śmierci mamy ojciec jeszcze bardziej zbliżył się do Oli. Ja byłam tylko cieniem w tym domu.
Wieczorem leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. W głowie dudniły mi słowa mamy: „Zosiu, zawsze mów to, co czujesz. Nie bój się być sobą”. Ale jak być sobą, kiedy nikt nie chce cię słuchać?
Telefon zawibrował na szafce nocnej. Wiadomość od Magdy:
„Jak się trzymasz? Wpadniesz jutro do mnie?”
Magda była moją jedyną przyjaciółką. Tylko jej mogłam powiedzieć wszystko. Odpisałam szybko:
„Nie wiem… Tata chyba nie pozwoli.”
Zgasłam. Nawet wyjście do koleżanki wymagało zgody, której często nie dostawałam.
Następnego dnia w szkole nauczycielka polskiego poprosiła mnie o zostanie po lekcji.
– Zosiu, napisałaś piękne wypracowanie o tęsknocie. Czy to… twoje własne uczucia?
Poczułam gulę w gardle.
– Trochę tak…
– Jeśli chcesz porozmawiać… jestem tutaj – powiedziała cicho.
Skinęłam głową i uciekłam wzrokiem przez okno. Nie chciałam płakać przy niej.
Po lekcjach wróciłam do domu. Ola siedziała w salonie z ojcem i śmiali się z jakiegoś programu telewizyjnego. Przeszłam obok nich niezauważona.
W swoim pokoju wyjęłam zeszyt i zaczęłam pisać list do mamy:
„Mamo,
Nie wiem już, kim jestem bez Ciebie. Tata mnie nie widzi. Ola jest wszędzie. Czuję się jak cień. Czy kiedyś znów będę szczęśliwa?”
Łzy kapały na papier. Pisałam dalej:
„Chciałabym krzyczeć, ale nikt nie słyszy mojego głosu.”
Nagle drzwi otworzyły się bez pukania.
– Co robisz? – Ola weszła do pokoju bez zaproszenia.
– Nic…
– Tata mówił, żebyś posprzątała kuchnię.
Zacisnęłam pięści.
– Zawsze tylko ja muszę sprzątać! – wybuchłam nagle.
Ola spojrzała na mnie zaskoczona.
– Co ci jest?
– Nic! Po prostu… mam dość!
Wybiegłam z pokoju i trzasnęłam drzwiami od łazienki. Tam pozwoliłam sobie na płacz.
Wieczorem ojciec zapukał do mojego pokoju.
– Zosiu…
Milczałam.
– Musisz zrozumieć… Ola też ma ciężko. Jej mama jest w delegacji, ja muszę być dla was obu ojcem i matką.
Chciałam krzyknąć: „A dla mnie jesteś kim?!” Ale tylko skinęłam głową.
Następne dni mijały podobnie – szkoła, dom, sprzątanie, cisza. Magda próbowała mnie wyciągnąć na spacer:
– Zosia, nie możesz tak wiecznie siedzieć w domu!
– Nie rozumiesz… Tata mówi, że powinnam być odpowiedzialna.
– Ale ty też masz prawo żyć!
Zazdrościłam jej tej odwagi. Ja zawsze byłam tą grzeczną dziewczynką.
Pewnego wieczoru podsłuchałam rozmowę ojca z Olą:
– Olu, jesteś taka dzielna… Cieszę się, że cię mam.
A ja? Czy ktoś się cieszył, że mnie ma?
Zaczęłam pisać pamiętnik. Każdego dnia zapisywałam swoje myśli:
„Dziś znów byłam niewidzialna.”
„Dziś Ola dostała prezent.”
„Dziś tata powiedział mi tylko: posprzątaj.”
Któregoś dnia nie wytrzymałam. Podczas kolacji rzuciłam widelec na stół:
– Czy ja też mogę coś powiedzieć?
Ojciec spojrzał na mnie zaskoczony.
– O co chodzi?
– Czuję się tu obca! Jakby mnie nie było!
Ola spuściła wzrok. Ojciec milczał przez chwilę.
– Zosiu… przepraszam. Nie wiedziałem…
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Nigdy nie pytasz mnie o nic. Nigdy nie pytasz jak się czuję!
Ojciec odłożył sztućce i podszedł do mnie.
– Masz rację… Zawiodłem cię jako ojciec.
Po raz pierwszy od miesięcy poczułam, że ktoś mnie słyszy.
Ola podeszła i objęła mnie niepewnie.
– Przepraszam… Też się czasem czuję samotna.
Siedzieliśmy razem długo w milczeniu. Może pierwszy raz byliśmy rodziną?
Od tamtej pory powoli zaczęliśmy rozmawiać więcej. Ojciec czasem pytał mnie o szkołę. Ola zaprosiła mnie na wspólny spacer z psem.
Nie było idealnie – nadal bolało mnie wspomnienie mamy i czasem czułam się gorsza od Oli. Ale zaczęłam mówić głośniej o swoich uczuciach.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: „Czy już jestem wystarczająco odważna?”
A może odwaga to właśnie to – mówić głośno o tym, co boli?
Co wy o tym myślicie? Czy łatwo jest znaleźć swój głos wśród tych, którzy nas nie słyszą?