Nie chcę więcej – historia Mai, która musiała wybrać między lojalnością a własnym szczęściem
Nie chcę więcej. Powtarzam to w myślach jak mantrę, choć na głos nie potrafię tego powiedzieć. Siedzę na zimnej ławce w parku, dłonie mam zaciśnięte na kubku z kawą, która już dawno wystygła. Przede mną stoi Anka, moja najlepsza przyjaciółka. Patrzy na mnie z tym swoim spojrzeniem – trochę błagalnym, trochę rozkazującym.
– Maja, proszę cię, tylko tym razem. Wiem, że masz dużo na głowie, ale nie mam nikogo innego. – Jej głos drży, a ja czuję, jak w środku wszystko się we mnie zaciska.
Nie chcę więcej. Nie chcę być tą, która zawsze ratuje innych, kiedy sama tonie. Ale przecież nie mogę jej odmówić. To ona była przy mnie, kiedy świat się ode mnie odwrócił.
Pamiętam tamten dzień sprzed trzech lat. Wypadek samochodowy – wszystko wydarzyło się tak szybko. Huk metalu, krzyk ludzi, potem już tylko ciemność i ból. Przez pół roku leżałam w szpitalu, przykuta do łóżka jak więzień własnego ciała. Mama płakała po cichu w kącie sali, tata próbował być silny, ale widziałam, jak drżą mu ręce. A mój narzeczony? Michał pojawił się dwa razy. Pierwszy raz zaraz po wypadku – zapłakany, blady jak ściana. Drugi raz w dniu, kiedy lekarz powiedział mi, że będę chodzić tylko dzięki cudowi albo uporowi. Michał wtedy tylko skinął głową i wyszedł. Już nigdy nie wrócił.
To Anka była przy mnie codziennie. Przynosiła mi książki, opowiadała o świecie za oknem, śmiała się głośno i płakała razem ze mną. To ona nauczyła mnie jeść lewą ręką i przekonywała, że jeszcze zatańczę na własnych nogach. Dzięki niej przetrwałam najgorsze.
A teraz ona potrzebuje mnie. Jej mąż odszedł do innej kobiety, zostawiając ją z dwójką dzieci i kredytem na mieszkanie. Anka jest cieniem samej siebie – zmęczona, roztrzęsiona, z oczami podkrążonymi od płaczu. Prosi mnie o pomoc przy dzieciach, o rozmowę z prawnikiem, o wsparcie finansowe.
Nie chcę więcej. Ale przecież nie mogę jej zostawić tak jak Michał zostawił mnie.
W domu czeka na mnie mama. Odkąd tata zmarł na raka rok temu, mieszkamy razem. Mama coraz częściej zapomina wyłączyć gaz albo zamknąć drzwi na klucz. Czasem nie poznaje mnie rano i pyta: „Kim jesteś?”. Boję się o nią każdego dnia.
Pracuję zdalnie jako księgowa dla małej firmy transportowej w Gdańsku. Szefowa dzwoni codziennie z nowymi zadaniami i pretensjami: „Maja, musisz szybciej! Maja, nie możesz się mylić!”. Czasem mam wrażenie, że zaraz się uduszę od tego wszystkiego.
Wieczorem siedzę przy stole i patrzę na mamę. Ona je powoli zupę pomidorową i nagle mówi:
– Majuś, dlaczego jesteś taka smutna?
– Nie jestem smutna – kłamię.
– Jesteś dobra dziewczyna – mówi cicho i głaszcze mnie po dłoni.
A ja czuję łzy pod powiekami.
Telefon dzwoni po raz kolejny. To Anka.
– Maja, możesz dziś zostać z dziećmi? Muszę jechać do prawnika…
– Dobrze – odpowiadam automatycznie.
W drodze do Anki mijam sklep spożywczy. W witrynie widzę swoje odbicie – zmęczone oczy, włosy związane byle jak gumką, kurtka sprana od noszenia jej codziennie przez ostatnie lata. Kiedy weszłam do mieszkania Anki, dzieci rzuciły mi się na szyję.
– Ciocia Maja! Zrobisz nam naleśniki?
– Oczywiście – uśmiecham się szeroko.
Wieczorem siedzę na kanapie i patrzę na śpiące dzieci. Anka wraca późno, siada obok mnie i zaczyna płakać.
– Nie dam rady… Nie dam rady sama…
Przytulam ją mocno i czuję jej drżenie.
– Dasz radę – mówię cicho. – Jestem z tobą.
Ale w środku czuję pustkę.
W nocy wracam do domu pieszo przez park. Wiatr wieje mi w twarz, a ja powtarzam sobie: nie chcę więcej. Nie chcę być zawsze tą silną. Nie chcę być podporą dla wszystkich wokół, kiedy sama nie mam już siły stać.
Następnego dnia budzę się z bólem głowy. Mama siedzi w kuchni i patrzy przez okno.
– Dziś jest niedziela? – pyta niepewnie.
– Nie mamo, środa – odpowiadam zmęczonym głosem.
Telefon dzwoni znowu – szefowa chce raporty na jutro rano.
Wieczorem dzwoni Anka:
– Maja… przepraszam cię… wiem, że masz dużo na głowie…
– Nic się nie stało – przerywam jej szybko.
Ale coś we mnie pęka.
Po raz pierwszy od lat wyłączam telefon i zamykam drzwi na klucz. Siadam przy stole i patrzę w pustkę przed sobą.
Czy naprawdę muszę zawsze być tą silną? Czy ktoś kiedyś zapyta mnie: „Maja, czego ty chcesz?”
Może czas wreszcie pomyśleć o sobie? Może czas powiedzieć: nie chcę więcej?
A wy? Czy też czasem czujecie się zmuszeni do bycia silnymi dla innych? Czy potraficie powiedzieć „dość”, zanim będzie za późno?